Hau, to ja, Tobi!
Z wakacji wrócili sąsiedzi, więc poznałem nowe osoby, nowe zapachy. Mój łepek jest dzisiaj gładziutki, bo tak mnie wygłaskano i wciąż słyszałem komplementy, szczególnie od dziewczyn. Lubię dziewczyny, chociaż chłopcy lepiej rzucają patyki. Za to grzbiet mam chyba brudny, gdyż przed każdym kładłem się brzuchem do góry.
Dzieci z całego domu siedziały pod daszkiem w ogrodzie i opowiadały o wakacjach. Paulina była najważniejsza, bo miała mnie, najlepszą wakacyjną pamiątkę. Cieszyła się, że nie ma Kuby, gdyż mogła sama opowiadać.
– Tobi urodził się nad Wigrami. Tam był Jan Paweł II. Tobi go nie spotkał, bo urodził się w tym roku, ale może jego mama miała to szczęście?
Starałem się słuchać wszystkich opowieści, ale zasnąłem. Kolana Małgosi były bardzo wygodne. Obudził mnie okrzyk Bartka: – Przegonimy Tobiego po Wilczych Dołach. Maluchy niech wezmą rowerki!
Oj, jak pięknie jest na Wilczych Dołach! Pola, łąki, miedze, wąwozy, strumyk! Będę się starał codziennie rodzinkę tu wyprowadzać. Po dwóch godzinach byłem tak zziajany, że rozpłaszczyłem się przed Małgosią. Ona jest najstarsza z dziewczyn. Pomyślałem, że się zlituje nad małym pieskiem i weźmie mnie na ręce. Maluchy miały rowery, a ja nie! No i chociaż trochę się wstydziłem, to odpocząłem u Małgosi, a potem głośnym szczekaniem, jak pies Tobiasza ogłosiłem rodzicom, że dzieci wracają z wyprawy. Pan jeszcze w pracy, więc idę spać na jego fotel.
Cześć, Wasz Tobi