Hau, hau, to znowu ja!
Ale się popłakałem! Myślałem, że mi serce pęknie z rozpaczy! A coś mówili, że niedziela to piękny dzień! Akurat!
Owszem, śniadanie było miłe, wszyscy siedzieli przy stole. Potem zaczęli się zbierać, więc szalałem ze szczęścia, że pójdziemy na spacer. Wtedy pan powiedział bardzo poważnie: „Tobi, leżeć! My idziemy do kościoła i zaraz wrócimy”.
Dobra, taka zabawa ze straszeniem szczeniaka, znam się na kawałach. Próbowałem się wydostać z mieszkania, piszczałem żałośnie, aż Paulina miała łzy w oczach. Ale pan był nieugięty, a Kuba się ze mnie śmiał! Zamknęli drzwi. Drapałem je bezskutecznie. Słyszałem, jak wychodzili z domu. Z rozpaczy złapałem misia Paulinki i rozerwałem go na strzępy. Przebiegłem po całym mieszkaniu. Pozbierałem do swojego legowiska wszystkie rzeczy, które udało mi się zdobyć. Na górę położyłem piżamę Kuby i ułożywszy się wygodnie, wyłem co sił. Chyba przysnąłem, bo nagle zazgrzytał klucz, wpadła Paulina z Jadzią i wybiegły ze mną do ogrodu.
Muszę się dowiedzieć, co to jest kościół. Jak będę wiedział, to Wam powiem.