Droga Marysiu.
Pan Jezus opowiedział kiedyś historię o sędzim, którego nachodziła wdowa, żeby ją wziął w obronę. Sędzia nie był dobrym człowiekiem, ale ponieważ wdowa nie dawała mu spokoju, w końcu zrobił to, o co go prosiła. Znaczy to, że – jak zapisał św. Łukasz w ewangelii – ludzie „zawsze powinni modlić się i nie ustawać”.
Marysiu, wybrałaś najlepszy sposób załatwienia sprawy. Znakomity. Wiele dzieci w twojej sytuacji zamyka się w sobie, zaczyna dokuczać wszystkim dookoła, przestaje się uczyć. I sytuacja tylko się pogarsza.
Dlatego, powtarzam, zrobiłaś coś najlepszego, co można było zrobić. Zwłaszcza, że to nie zły sędzia wysłuchuje twojej sprawy, tylko Ktoś, kto ci całym sercem sprzyja. Mało tego, Jemu zależy na tym samym, co tobie.
Zapytasz może, dlaczego w takim razie Bóg, skoro Jemu też zależy na tym, o co prosisz, po prostu tego nie zrobi.
To teraz uważaj: to, o co prosisz, jest trudniejsze niż stworzenie świata.
Adam Mickiewicz napisał o tym tak: „Bóg sam może świat zniszczyć i drugi wystawić, a bez naszej pomocy nie może nas zbawić”.
Jak to nie może, skoro Bóg wszystko może – powiesz. No tak, tylko ty nie prosisz o rower albo o to, żeby się góra z domem zamieniły miejscami. Nawet o zdrowie nie prosisz. Gdyby takie rzeczy miały wpłynąć na ludzkie zbawienie, Bóg zrobiłby to natychmiast i bez problemu. Ale ty prosisz o to, co Bóg zostawił człowiekowi do dyspozycji – o WOLĘ twoich rodziców. Bo wrócą do siebie tylko wtedy, gdy tego będą chcieli. A wiesz chyba, że Bóg dał nam wszystkim wolną wolę. O ile nam ją dał, o tyle sam ją sobie odebrał. Dzięki tej wolności sami możemy zdecydować, czy chcemy Boga kochać, czy Go odepchnąć. Dzięki tej woli nie jesteśmy lalkami na sznurkach i jeśli coś robimy, to nie dlatego, że Bóg nas do tego zmusił, tylko dlatego, że sami tego chcemy. Wtedy nasz wybór ma ogromną wartość. Niestety, ludzie wybierają też źle. Zamiast woli Boga wybierają grzech. Bóg tego nie chce, bo to zagraża ludzkiemu zbawieniu.
I – choć to dziwne – do zbawienia innych potrzebuje nas. Wiele razy się zdarza, że ludzie tkwiący w ciężkich grzechach nagle się nawracają, choć na oko nie wiadomo, skąd im się to wzięło. Wracają do siebie małżonkowie, choć wydawało się to niemożliwe A to wpływ łaski Bożej, która spłynęła na nich, bo ktoś uparcie się o to modlił i ofiarował za nich cierpienia. Bóg wtedy ściga takiego „omodlonego” człowieka tym, co my nazywamy zbiegami okoliczności, jakimiś spotkaniami, jakimiś słowami, które budzą jego sumienie, podsuwa mu dobre myśli, odpędza kusiciela.
To czasem trwa długo, ale Bóg załatwia wtedy dwie pieczenie przy jednym ogniu, bo nie tylko ratuje człowieka, o którego ktoś się modli, ale uświęca też tego, kto się modli.
Dlatego, Marysiu, nie trać nadziei, bo ona cię nie zawiedzie. Modlitwa jest potrzebna twoim rodzicom niezależnie od tego, czy zaraz zobaczysz jej skutek, czy nie. Ona działa. Bóg przechowuje każdą z nich w swojej pamięci i zmienia też ciebie. Bądź „natrętna”, ile tylko wlezie, nie ustawaj. Nawet gdyby przyszło ci długo czekać (choć tego nie wiemy), to jeden skutek twojej modlitwy będzie od razu widoczny: choć twoja rodzina na razie jest rozbita, ty nie będziesz rozbita. Modlitwa cię ochroni. A o inne rzeczy Bóg się zatroszczy, tylko nie mów Mu, jak to ma zrobić. On to zrobi najlepiej, jak można.
«
‹
1
›
»
oceń artykuł