Czy człowiek, który przez całe życie grzeszył, a przed śmiercią poszedł do spowiedzi, lub ten, który całe życie był dobrym człowiekiem, ale przed śmiercią zgrzeszył – czy obaj spotkają się w niebie? Asia Ch.
Droga Asiu.
O pierwszym z tych ludzi myślisz pewnie: „Cwaniaczek, życie spędził miło grzesząc, a potem szybka spowiedź i hop do nieba”. O tym drugim z kolei myślisz: „Biedaczek, całe życie się męczył robiąc dobre uczynki i przez głupią wpadkę na mecie będzie się teraz męczył całą wieczność.
Jest pułapka na tak zwanych „dobrych ludzi” – ich przekonanie, że są dobrzy. Oni są zawsze grzeczni, uprzejmi i ułożeni. Tu rzucą grosik żebrakowi, tam się łaskawie uśmiechną, no i paciorek też czasem odmówią. To ich kosztuje dużo wyrzeczeń, ale w końcu pracują na niebo. Tam dopiero sobie użyją. O grzesznikach myślą z pogardą: „Sami sobie winni”.
I teraz wyobraź sobie, co by było, gdyby taki kolekcjoner dobrych uczynków zobaczył, że jakiś grzesznik w ostatniej chwili nawraca się i umiera pojednany z Bogiem. – Jak to! – zawołałby – gdzie tu sprawiedliwość?
Zauważ, czego to dowodzi. Po pierwsze, że ten „dobry” po cichu zazdrości grzesznikowi „miłego życia w grzechach”. Po drugie, że myśli tylko o sobie, sądząc, że dobre uczynki są przepustką do nieba. Tymczasem w niebie żyje się miłością, a nie dobrymi uczynkami. Jeśli ktoś kocha, będzie te uczynki spełniał, ale nie będzie ich liczył.
Z kolei grzesznik wcale nie ma miłego życia. Widziałaś kiedyś narkomana? Nadzwyczaj żałosny widok. A obiecywali mu, że będzie tak wspaniale! Grzechy są narkotykami – na początku nęcą, a potem wciągają tak, że trudno się wydobyć, choć życie staje się przez nie koszmarem. Grzesznicy to biedne, chore stworzenia. Dlatego całe niebo świętuje, kiedy przyjdzie tam grzesznik, który choćby w ostatniej chwili się nawrócił.
A jeśli ktoś naprawdę był całe życie dobry, a zdarzyło mu się upaść? – Bez obaw. Pan Bóg nie marnuje żadnej okazji do zbawienia człowieka, więc tym bardziej nie zostawi w grzechu takiego, który nie zamierzał się od Niego odwracać.