Ostatnio mój przyjaciel stwierdził, że narażam się w ten sposób na działanie sił nieczystych. Chciałabym więc zapytać, czy jest to grzech nawet wtedy, kiedy robię to tylko dla przyjemności?
Ptaszynka
Droga Ptaszynko.
Czy zjadłaś muchomora sromotnikowego? Pewnie nie, bo byś chyba listu do mnie nie napisała. No właśnie. Są rzeczy, których nie tykasz, mimo że o ich szkodliwości osobiście się nie przekonałaś. Wystarczy, że ktoś przed Tobą się struł i zmarł. Są jednak rzeczy, po których nie umiera się od razu, na przykład narkotyki. Pewnie dlatego, choć na ich zażywaniu nikt jeszcze dobrze nie wyszedł, wciąż wielu próbuje. Rozsądni ludzie jednak tego nie robią, bo mają oczy. Widzą tych nieszczęśników, którzy zamiast szczęścia wpakowali się w nędzę, upodlenie i szarpaninę ze śmiercią.
Życie duchowe rządzi się trochę podobnymi prawami, ale o nim wiemy mniej niż o życiu ciała, bo nasza dusza nie ma oczu. Dlatego Bóg objawił rzeczy najważniejsze i dał nam Kościół, żeby nas prowadził za rękę. Kto pamięta, że ma niewidomą duszę, daje się prowadzić i dojdzie bezpiecznie tam, gdzie mu wzrok przywrócą. Jeśli ktoś jednak upiera się, że wie lepiej, co dla niego dobre, jest jak głodne dziecko w krainie grzybów.
Pytasz o medytację z buddyzmu rodem. Gdyby medytacja była tylko sposobem odprężenia się, pewnie nic złego by Ci nie groziło. Ale po co w takim razie tradycja buddyjska? Jeśli chodzi Ci o relaks dla ciała, to wyciągnij się w fotelu, poczytaj gazetę, pobiegaj na świeżym powietrzu. – Nieee, to nie to samo. W tamtej medytacji człowiek odpręża się jakoś tak głęboko” – mówią miłośnicy wschodnich technik.
Ano właśnie! Ta „głębia” to już duch. To są rejony, o których wiemy zbyt mało, żeby się w nie samotnie zapuszczać. – Nie samotnie! Z instruktorem! – mówią niektórzy. To jeszcze gorzej. Jedynym „instruktorem” dla chrześcijanina jest Kościół i nikt inny. Jeśli w sprawach ducha człowiek szuka innych nauczycieli, zaczyna zdradzać Jezusa. Może i nieświadomie, tak jak nieświadomie ludzie jedzą muchomory sromotnikowe, sądząc, że to kanie. Może i wtedy nie grzeszą, ale otrują się i tak. Lepiej więc chyba wiedzieć, co człowiekowi może grozić, prawda?
Myślę, że Twój przyjaciel ma rację, twierdząc, że się narażasz. Bo narażanie się nie oznacza, że coś złego musi Cię spotkać, jest jednak spora szansa. Są bowiem ludzie, którzy już sobie „technikami medytacyjnymi” mocno zaszkodzili. Mądry korzysta z doświadczeń poprzedników. Jak nie znasz się na grzybach, to jedz te, które Ci dają znawcy.
A tak w ogóle żałosny jest zachwyt wielu chrześcijan nad religiami Wschodu. Zachowują się jak bogacze, którzy grzebią po śmietnikach. Jesteśmy właścicielami fortuny, Ptaszynko. Powinniśmy się nią z sąsiadami dzielić, a nie rozkopywać ich ogródki w poszukiwaniu świecidełek.
SPYTAJ MĘDRCA