Nagle mama zauważyła, że oddech Aleksji stał się wolniejszy. Uderzenia serca były coraz słabsze. -źycie moje, kochasz bardzo Jezusa, prawda? -zapytała mama. -Tak -odpowiedziała z trudem Aleksja. -Idziesz do nieba, córeczko -nie przestawała mówić mama. -Bóg bardzo cię kocha i oczekuje. Także Panienka i święty Józef czekają na moment, w którym będą mogli przyjąć cię w objęcia. Matka Boża bardzo cię kocha, bardziej niż ja. Czy jesteś szczęśliwa, Aleksjo? -Tak! -po raz ostatni słodkim głosem powiedziała Aleksja. Po czym zamknęła oczy i poszła do nieba. Po policzku mamy spłynęła wielka łza. Aleksja zmarła 5 grudnia 1985 roku w szpitalu w hiszpańskim miećcie, Pampeluna. Miała niespełna piętnaście lat. Zanim odeszła do nieba, chorowała przez dziesięć miesięcy. Bardzo cierpiała. Leżała w łóżku nieruchomo jak kłoda. Wiedziała, że umrze, ale wcale z tego powodu nie rozpaczała. -Nie mogę wejść do jej pokoju; jak można umierać z radością- powiedziała Kiedyś jedna z pielęgniarek. Ktoś jej wtedy odpowiedział, że jeżeli żyje się jak Aleksja, to umiera się jak Aleksja. A ona żyła jak święta i umarła jak święta. Kilka chwil po śmierci, a była dokładnie godzina jedenasta pięć, twarz Aleksji stała się nadzwyczaj piękna. Policzki się zaróżowiły, a zamknięte oczy wyglądały jakby zwyciężone łagodnym snem. -Matko Boska, weź ją w swoje ramiona -mówiła, nachylając się nad Aleksją mama -nie zostawiaj samej, bo ona jest jeszcze taka mała. Zaraz potem przy zwłokach Aleksji pojawiły się białe irysy. Wieczorem jej pokój przypominał wielki ogród. Było tyle bukietów, że wydawało się, jakby Aleksja obchodziła jakieś święto. Ona sama wyglądała coraz piękniej. Jej twarz była uśmiechnięta. -Ależ wygląda tak, jakby tylko spała -powiedział ktoś z odwiedzających. A ona była już w niebie w ramionach Maryi.