nasze media Mały Gość 12/2024

Z ks. Adamem Wodarczykiem, moderatorem generalnym Ruchu Światło-Życie rozmawia Przemysław Kucharczak

dodane 14.03.2008 11:16

CZAS NA ŚWIADECTWO


Usłyszał ksiądz kiedyś świadectwo, które wryło się księdzu w pamięć na całe życie?

Tak, i to więcej razy! W szkole średniej na oazie usłyszałem świadectwo takiego pana Romana z Białegostoku. Był znacznie starszy od nas. Historyk, który w latach 60. był marksistą i wrogiem religii. Opowiadał, jak spotkanie Pana Jezusa wywróciło jego życie do góry nogami. W 1970 roku zrozumiał też, jak bardzo cały system komunistyczny, w którym dotąd tkwił, jest zakłamany. Rzucił legitymacją partyjną, zaczął być szykanowany. Na mnie zrobiło wrażenie, że można tak gwałtownie przejrzeć, a potem tak świadczyć o Bogu wśród przeciwności. Fascynowało mnie, jak ten dojrzały człowiek czerpie inspirację z Biblii.

A świadectwo kogoś młodszego?

Choćby Jacka z Amsterdamu, który spadł przez narkotyki na dno. Kiedyś w Amserdamie przyszedł do niego jakiś Filipińczyk, i mówi: „mam do Ciebie misję od Boga. Mam ci przekazać, że Bóg cię kocha”. Świadectwo Jacka pokazało mi moc Boga. Ale pokazywały mi ją też opowieści ludzi, którzy rośli ku Jezusowi spokojnie i harmonijnie. A jednak potrafili przemówić do serc słuchaczy swoją miłością i przywiązaniem do Pana Boga.

A potem przyszedł czas, kiedy to księdzu przyszło złożyć świadectwo...

Pamiętam ten dzień! To było we wrześniu 1983 roku, w moich rodzinnych Tarnowskich Górach. Po letniej Oazie moderator mówi: powiecie świadectwo na każdej Mszy, bo to zachęta dla młodych, żeby przyszli na Oazę. 15 lat wtedy miałem.

Bał się ksiądz?

To było mocne przeżycie, tak powiedzieć coś o Panu Jezusie wobec własnej parafii. Jeden z nas mówił przez 5 minut przed, a drugi po Mszy.

A o czym?

Ja powiedziałem o ogromnym przeżyciu, którym dla mnie było w czasie wakacji przyjęcie Jezusa Chrystusa jako swojego Pana i Zbawiciela. I o drodze krzyżowej, którą odbyliśmy niosąc wielki krzyż po górach.
Pamiętam też nietypowe świadectwo, które złożyłem już jako ksiądz. Mówiłem jakiemuś młodemu człowiekowi o miłości Pana Boga. Opowiadałem, co Bóg mówi o swojej miłości do nas w Księdze Izajasza: „Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie”. I nagle to słowo jakoś na mnie samego tak silnie podziałało, że mi zaczęły łzy płynąć. Strasznie się tym zawstydziłem. Bo mężczyzna, który płacze, i to śląski mężczyzna? Nigdy się tak nie zachowywałem! A jednak ten młody człowiek powiedział, że po raz pierwszy coś takiego przeżył. Słowa Boga dotarły do niego z powodu mojej reakcji. Widać to Pan Bóg dał mi w tamtej chwili taką łaskę, że zareagowałem łzami.

Ale chyba nie każdy umie złożyć świadectwo? Bo przecież nie wystarczy wypowiedzieć formułkę: „Jezus Cię kocha, chwała Panu!”...

Człowiek zawsze ma coś do powiedzenia, jeśli przeżywa obecność Pana Boga w swoim życiu. I wcale nie trzeba przejść w życiu jakiejś rewolucji od ogromnych ciemności do wielkiego światła, żeby powiedzieć kilka słów o tym, jak Pan Bóg działa w naszym życiu. Ludzie, którzy dorastali bez specjalnych wstrząsów, też o Panu Bogu fantastycznie opowiadają. To zresztą niezależne od wieku! Choćby święty Stanisław Kostka: umierał, kiedy miał nieskończone 18 lat. A mimo to Kościół go kanonizował! W tym wieku można mieć nie tylko coś do powiedzenia o Bogu, ale można osiągnąć świętość, jak Stanisław i wielu innych. Pamiętam, że sam wiele się nauczyłem o Bogu od dziewczynki, która miała zaledwie 10 albo 11 lat.

Zaciekawił nas ksiądz...

Byłem wtedy wikarym w Chorzowie. Zaczęło się od tego, że ta dziewczynka po pierwszej komunii świętej „robiła” pierwsze piątki miesiąca. Ale w styczniu zachorowała i nie mogła pójść do kościoła. Akurat była u niej kolęda. Dziewczynka mówi: „szkoda, że nie jestem świętą Barbarą, bo by wtedy mi Pan Bóg udzielił komunii”. Kolega wrócił z kolędy i mi to opowiada. Rzuciłem pomysł: „to chodź, jedziemy!”. Przyjechaliśmy we dwóch z komunią świętą. Pamiętam ten szok jej matki... Później minął jakiś czas. I kiedy dziewczyna miała 10 lub 11 lat, przyszła do mnie z prośbą kierownictwo duchowe. Użyła tego sformułowania. Przez kilka lat miałem okazję przyglądać się jej rozwojowi duchowemu. Przyznaję się, że zastanawiałem się, czy ja, ksiądz, tak kocham Pana Jezusa?
Człowiek w wieku kilkunastu lat ma bardzo głęboki świat przeżyć. Czytałem różne dzienniczki nastolatków, w tym niedawno mój własny. I byłem zdziwiony, jak dojrzale patrzałem na wiele spraw w tym wieku, w jak ciekawy sposób do tego dochodziłem. Jeśli ten głęboki świat młodych ludzi jest przeżywany z Panem Bogiem, to efekt będzie fantastyczny.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..