Widziała, jak Go pojmali zdradzonego przez Judasza i skrępowanego sznurami wlekli przed sędziów, jak Go cierniową koroną wieńczyli, jak go do słupa kamiennego wiązali i znęcali się nad nim okrutnie, jak szydzili z Niego i wyrok śmierci Nań wydali. I widziała Matka boleściwa najsroższe dla siebie katusze, kiedy przybity do krzyża konał Jej Syn jedyny i kiedy Mu włócznią bok otworzono, a z rany krew z wodą wypłynęła na znak śmierci cielesnej. A potem widziała jeszcze, jak z krzyża martwe i umęczone ciało zdejmowano i dotykała je własnymi rękoma, i na łonie swym piastowała je znowu, jak ongi, gdy Jezus Jej Dzieciną był malutką, gdy nie miał rąk ani nóg gwoździami przebitych, cierniami uwieńczonej skroni, a w boku rany głębokiej.
I wtedy usłyszała nad sobą głos słodki i czuły:
– Matko, czy śpisz?
Sen pierzchnął, a na jawie stał przy niej Syn Jej żywy we własnej osobie i pytał: o czym marzyła?
– O męczeństwie Twoim i śmierci Twojej, Jezu mój – odrzekła.
– Wszak o tym, Matko, prorocy przepowiadali i w Piśmie o tym stało od dawna, a teraz się wypełni to wszystko na świadectwo Bogu i prawdzie, Matko moja umiłowana!
I wypełniło się wszystko, jako przepowiedziane było: niewinna krew Baranka bożego zmyła grzechy świata.
Na Golgocie pod krzyżem stała Matka Siedmiobolesna; stała i ręce łamała, i spoglądała w górę nad ziemię, jak Syn Jej był wywyższony, i nie widziała nic, tylko Jego głowę zwieszoną w koronie cierniowej i oczy bielmem śmierci zachodzące, i usta posiniałe, a drżące błagalnym szeptem ofiary za katów swoich:
– Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!
Nie wiedziała tylko, że kiedy konał na krzyżu Pan Jezus przybity, to z piekła wyrwało się całe wojsko szatanów: krążyło jak skłębiona chmura nad krzyżem, aby Boską duszę przemocą porwać z rozkazu Lucypera i powlec do niego, niby brankę w niewolę wziętą.
Oblegały diabły krzyż i czatowały na ostatnie tchnienie Chrystusa, ale zuchwałość ich moc Boska ukarała ślepotą; jak nietoperze oślepione na słońcu, tak wysłannicy piekła z rozpaczą i wściekłością miotali się w powietrzu, tracąc wzrok i nie mogąc zobaczyć duszy Pana Jezusa.
Oślepieni rozbijali się o ramiona krzyża i spadali jak ćmy od płomienia osmolone w otchłań piekielną, wyjąc i tarzając się u stóp Lucypera:
– Nie widzimy Go! Nie widzimy nic! Ślepotą nas poraził!
Więc sam Lucyper, gniewny, wściekły, straszny, rozwinął skrzydła, pazury zakrzywił, poleciał na Golgotę, wzniósł się nad krzyż Chrystusowy i ośmielił się na samym jego szczycie uczepić jak jastrząb czyhający na gołębia.
Trząsł się z wściekłości i nienawiści piekielnej, kłami zgrzytał i dyszał żądzą pochwycenia duszy Zbawiciela Pana, usadowiony tuż nad Jego głową świętą i nietykalną. Pan Jezus podniósł oczy po raz ostatni, westchnął i do Boga Ojca zawołał:
– Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mojego!
oceń artykuł