Hercules to największy samolot polskiego lotnictwa wojskowego. Pierwsza z pięciu maszyn, jakie mają otrzymać nasze Siły Powietrzne, przyleciała do Polski ze Stanów Zjednoczonych.
Lotnisko Powidz koło Poznania, 24 marca, godz. 12.15. Paskudnie wieje i pada śnieg. Mimo to lufy ponad stu obiektywów wycelowane są w niebo. Nagle zza nisko wiszących chmur wyłania się ciemnoszara sylwetka czterosilnikowego transportowca – pierwszego polskiego Herculesa.
Ciężarowy Pinokio
Na ogonie transportowca widać jeszcze amerykańską flagę, bo to używany, prawie 40-letni samolot Sił Powietrznych USA. Ale za sterami siedzi już polski pilot podpułkownik Mieczysław Gaudyn. To on będzie dowodził eskadrą polskich Herculesów. – Ten samolot pięknie lata, jest dostojny, ale bardzo manewrowy – powie nam za chwilę pułkownik, który na razie jeszcze kręci Herculesem kółka nad powidzkim lotniskiem. Słychać huk. Ale to nie Hercules. To F-16, który eskortował transportowca do Powidza, a potem – bez lądowania – odleciał do swej bazy, zapewne w pobliskich Krzesinach. Jeszcze tylko oficjalne przemówienia, poświęcenie samolotu, defi lada i już możemy podziwiać najnowszy nabytek naszego lotnictwa wojskowego. Hercules stoi obok dwóch innych transportowców, używanych przez polską armię: małej Bryzy rodem z Mielca i hiszpańskiej CASy C-295. Dzięki temu łatwo je porównać. Hercules jest zdecydowanie największy (prawie 30 metrów długości i ponad 40 metrów rozpiętości skrzydeł). Wygląda jak pękata ciężarówka z nosem długim prawie jak u Pinokia. Ma cztery silniki, podczas gdy Bryza i CASA to maszyny dwusilnikowe.
Stary, ale ...
Wchodzimy do środka przez drzwi z przodu kadłuba. W ładowni widać zapasowy silnik i śmigło. Po bokach, pod ścianami siedziska. Trudno je nazywać fotelami. Wyglądają jak krzesełka z płóciennych pasków rozpiętych na stalowych rurkach. Po żółtej drabince wchodzimy do kabiny pilotów. Na tylnej ścianie zamontowano... dwie kanapy, jedna nad drugą. Przypominają trochę siedziska w kolejowych kuszetkach. Z przodu trzy fotele. Lewy i prawy zajmują piloci, środkowy – lekko cofnięty i umieszczony wyżej – przeznaczony jest dla technika pokładowego. Kokpit jest tradycyjny, z zegarowymi przyrządami. Nie ma tu szklanego kokpitu, czyli dużych ciekłokrystalicznych wyświetlaczy urządzeń cyfrowych, jakie mają już zamontowane nasze polskie CASy, które są konstrukcjami nowocześniejszymi od Herculesa. Tak, tak, Lockheed C-130 Hercules to maszyna zaprojektowana ponad pół wieku temu! – Jej pierwszy lot odbył się w 1955 r. – potwierdza Michael Wilson, amerykański mechanik, który wraz z kolegami z fi rmy L3 jeszcze przynajmniej rok będzie szkolił polskich kolegów w prowadzeniu naziemnej obsługi Herculesów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.