nasze media Mały Gość 12/2024

NA HALI JEST NASZ DOM

dodane 06.05.2009 12:59

Schronisko na Hali Krupowej





















Jak wygląda życie mieszkańców schroniska górskiego?
Podobnie jak na nizinach. Tyle tylko, że aby zdążyć do szkoły na ósmą, trzeba wyjść przed piątą. Czasem można zjechać na nartach.


Rodzina Ogrodowiczów z górami związana jest od zawsze. – Wszystko zaczęło się w Tatrach – wspomina pan Eugeniusz. – Pracowałem w schronisku pod Ornakiem i tam poznałem moją przyszłą żonę, Marysię. Po ślubie jeszcze przez pewien czas mieszkaliśmy na Ornaku. Tam urodził się nasz syn, Maciek. Zanim trafiliśmy na Halę Krupową, przewinęliśmy się jeszcze przez trzy inne miejsca. Przede wszystkim przez Bereśnik, gdzie urodziła się Agnieszka. – Chcieliśmy wrócić na Ornak, ale nie było takiej możliwości – włącza się pani Maria. – W końcu zostaliśmy... bez schroniska. Okazało się, że pierwszym wolnym miejscem „do wzięcia” była Hala Krupowa. I tak jesteśmy tu od 17 lat. To jest nasz dom.

Na nartach do szkoły

Życie w górach, z dala od cywilizacji jest piękne, ale niełatwe. Do najbliższej miejscowości od Hali Krupowej jest około 3,5 km. Ale do szkoły znacznie dalej. Agnieszka z Maćkiem nie mogli liczyć na gimbusa. – Radziliśmy sobie na różne sposoby – opowiada pan Eugeniusz. – Latem najczęściej jechaliśmy jeepem, a zimą skuterem. To jest przyjemne, ale bywały takie zimy, że skuter grzązł w śniegu i wtedy nie pozostawało nic innego, jak łopatą odkopać go z zaspy – dodaje. – Bywało, że skuter psuł się i trzeba było iść pieszo.
– Kiedyś wyszedłem z mamą o piątej rano – wspomina Maciek. – Dopiero co spadł śnieg. Trudno uwierzyć, ale odcinek, który latem przejdziemy w kilka minut, pokonywaliśmy prawie godzinę! Nie było wyjścia, musieliśmy zawrócić.
Agnieszka często dojeżdżała do szkoły na nartach. – Tata podwoził mnie kawałek, a dalej jechałam już sama – mówi. – Na dole zostawiałam narty u znajomych, przebierałam się w „normalne” ciuchy i jechałam autobusem do szkoły. Ale najlepiej było z powrotem – tata prowadził skuter, a ja trzymając się liny, jechałam z tyłu na nartach!



Niedźwiedź na podwórku

Właściwie to prowadzimy taki podwójny dom – mówi pani Maria. – W tygodniu, kiedy prawie nie ma turystów, mamy więcej czasu, by przygotować dla nich pokoje, uprać pościel, posprzątać. Wszystko robimy sami. – Na wiosnę jest tyle do zrobienia, że nie wiadomo, do czego ręce włożyć. Trzeba przede wszystkim uporządkować teren wokół schroniska. W tym roku spadło ponad dwa metry śniegu. – Nie nadążałem z odgarnianiem – mówi pan Ogrodowicz. – Śnieg połamał nam żerdzie w ogrodzeniu i teraz muszę to naprawić. Turyści przychodzą do schroniska najczęściej w soboty i niedziele. Ale kilka lat temu na Halę Krupową zawitał szczególny gość.
– Tata wspominał często, że na Okrąglicy słyszał chrapanie niedźwiedzia, ale jakoś nigdy go nie spotkaliśmy. Aż tu pewnego dnia wyglądamy przez okno i rzeczywiście. Na naszym podwórku grasuje niedźwiadek – śmieje się Agnieszka. – A ja rozmawiałem kiedyś z kolegą przez telefon i wyszedłem na dwór, bo poza schroniskiem jest lepszy zasięg – wtrąca Maciek. – Nagle w słuchawce zapadła cisza. Tak blisko jeszcze niedźwiedzia nie spotkałem. Rzuciłem tylko: „muszę kończyć” i co sił pobiegłem do domu.



Góry na dobre i złe

Pan Eugeniusz, Agnieszka i Maciek są ratownikami GOPR-u. – Latem niewiele dzieje się w naszej okolicy, ale w zimie zdarzały się groźnie wypadki – mówi pan Eugeniusz. – Pewnego razu turyści idący z Zawoi utknęli na zielonym szlaku– wspomina Agnieszka. – Wezwałam ratowników z Rabki i z mamą, równocześnie, ruszyłyśmy na pomoc. Śnieg był kopny, drzewa oszronione, chwila nieuwagi i można było zgubić szlak. Po kilku godzinach udało nam się znaleźć turystów. Zanim dojechali ratownicy na skuterach, byliśmy już niemal przy schronisku – dodaje. Maciek i Agnieszka studiują i mieszkają na codzień w Krakowie, ale przynajmniej raz na tydzień starają się „wyrwać” na Halę Krupową. – Dziś coraz trudniej o „ekipę” na wycieczki – mówi Agnieszka. – Góry wymagają sporo wysiłku, a ludzie nie chcą i nie lubią się męczyć. Szkoda. Ja wciąż uważam, że warto.

Weronika Gurdek
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..