Niezapomniany klimat
Ostatniej bieszczadzkiej nocy
Gwieździste niebo
Czyste niemal w każdy mrok.
Gdzieś na przeciwnym brzegu jeziora
Mały, jasny punkt – ognisko
Ktoś pali
Z daleka widoczny ogienek
Bez dźwięku płonącego drewna
Inne światła rozproszone
Po jeziorze, lądzie, niebie
Koncert pasikoników.
Płomień odbijający się wodzie
Nierównym obrazem
Dźwięk gitar, śpiew ludzi, trzask drewna
Oazy światła w pustyni mroku
Małe molo zatopione w ciszy
I w mroku
Zielona toń jeziora
Śpiącego snem spokojnym
Górskie szczyty, połoniny
Nocą puste, lecz wciąż smagane
Biczami wiatru
Samochód jadący drogą w oddali
Przesuwa się jak kometa bez warkocza
Cisza i gładkość wody jeziora
Niezmąconej już ruchem ręki
Zaciszne lasy na przeciwnych brzegach
Skryte w mroku domy dzikich panów
Delikatny szum – głos Bieszczad
Wołających : „Wracaj!”
Do ognisk płonących
Do wód skąpanych w ciszy
Do szczytów stojących dumnie
Do skrawka ziemi ojczystej, gdzie królują marzenia
Aż żal odjeżdżać
Można stać godzinami na balkonie
Słuchać ciszy śpiącej bieszczadzkiej natury
Śpiewu młodzieży w oddali
Niesionego wodami jeziora
Można stać godzinami na balkonie
Patrzeć na rozproszone jasne punkty w ciemności nocy
Kraino przyrody i młodzieńczych marzeń
Rajska we dnie i w nocy
Ucieczko od codziennego zgiełku, szumu
Moja wakacyjna miłości
Niech dobry Bóg Cię uchroni
Gdy ludzka ręka sięgnie zbyt daleko
Pozostań na zawsze nieskalaną
Wolną i dziką
Jak Twoi mieszkańcy
Bądź mi azylem
Gdy w szarym mieście
Życie wróci do rutyny
Tyś najpiękniejszą polską ziemią
Żal odjeżdżać…
Czy tu wrócę
«
‹
1
›
»
oceń artykuł