Południowe słońce grzało bezlitośnie, pył dusił gardło. Wokół płonęły wiązki słomy. Nie było już wody, kończyła się amunicja, kończyły się siły. Zaczynała się legenda.
Legia Cudzoziemska zawsze dostawała najgorszą robotę. Bo to zbieranina z obcych krajów, a jeśli Francuzi, to obwiesie spod ciemnej gwiazdy. Nikt się o nich nie upomni. Wczesną wiosną 1863 roku na wybrzeżu Meksyku wylądowały dwa bataliony Legii. Legioniści mieli walczyć za Francję w najgłupszej chyba wojnie, jaką ten kraj wywołał. Francuzi chcieli z Meksyku zrobić coś w rodzaju własnej kolonii. Wyładowali więc armię, a wraz z nią przywieźli Meksykanom arcyksięcia Maksymiliana i koronowali go na ich cesarza. Nie spytali miejscowych, czy im się to podoba, a że im się nie podobało, wybuchły walki. Francuzi utknęli pod miastem Puebla. Potrzebowali ciężkich dział. Trzeba je było przetransportować z wybrzeża, a ochroną miała się zająć Legia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.