nasze media Mały Gość 12/2024

Jacek Rakowski MAfr

dodane 23.10.2006 12:05

HISTORIA BUPE

Wystarczy przespacerować się po miejscowym targu, minąć jeden z przydrożnych hoteli lub którąś z niezliczonych restauracyjek i barów w centrum większości afrykańskich miast, a nie możesz ich nie zauważyć.

Zatrzymują samochody i ludzi, prosząc o jakieś pieniądze albo o pracę. Inne czyszczą buty, sprzedają woreczki mrożonej wody, kassawę z grilla, gotowaną kukurydzę, orzeszki ziemne i różne buble niewiadomego pochodzenia. Albo też spieszą, żeby umyć szyby samochodów, które zatrzymały się na światłach. Jeszcze inni błąkają się dookoła lub gromadzą w małych grupkach czekając na okazję do zrobienia czegokolwiek (dobrego lub złego). Gdy przyjrzeć się im bliżej: ich twarze pokazują zmartwienie i smutek, ich ubrania są poszarpane i brudne; inne wyglądają na głodne i cierpiące z niewyleczonych chorób lub niedożywienia. Za ich niepewnym, tropiącym wzrokiem ukrywa się pewna dojrzałość przekraczająca ich wiek. W nocy można zobaczyć ich skupionych grupami na rogach ulic, w bramach wejściowych albo innych suchych i nieco ukrytych, odosobnionych zakątkach. Większość z nich nie rozstaje się z małą plastikową butelką z odrobiną benzyny lub kleju na dnie, lub kawałkiem materiału nasączonego tym samym. Wąchają żeby zablokować odczucie głodu, zimna i bólu. Żeby nie myśleć o beznadziejności sytuacji, w której się znalazły. Skąd przychodzą? Dokąd idą? Oto historia jednego z nich.

Kiedyś...
moje życie było przyjemne i radosne. Pamiętam, jak przez mgłę, to wspaniałe uczucie, gdy po powrocie z pracy ojciec brał mnie w swoje ramiona i ściskając mocno mówił, że jestem jego Darem. Pierworodnym, którego Wszechmogący mu dał. Pewnie stąd też moje imię pochodzi: Bupe – znaczy dosłownie dar. W ustach jeszcze czasami mam smak cukierków, które w tamtych dniach biegłem kupić w kiosku za rogiem. Czy to możliwe? A może to jakieś dalekie wspomnienia, któregoś ze snów, który kiedyś śniłem? A może to tylko efekt wdychanej od kilku godzin benzyny, która wciąż mi w głowie huczy? Zresztą, co za różnica… To i tak nie jest już ważne. Przynajmniej nie teraz. Trzeba poszukać czegoś do jedzenia i jakiegoś miejsca na noc. Gdzieś pod dachem najlepiej, bo na trawniku, tym, co jest koło banku, było już trochę za zimno zeszłej nocy. Może inni coś znaleźli? A jednak, to natrętne uczucie, że kiedyś było inaczej, wciąż mnie dręczy. Któryś z przechodniów zapytał niedawno, chyba wczoraj (?), ile czasu już tutaj jestem??? Czasu???

Daj, co masz dać i idź swoją drogą!
A co to za dzień dzisiaj mamy? Która w ogóle jest godzina? Wiem, że zaraz się ściemni i że chyba mamy porę zimną, bo czuję to każdej nocy. Nic mu nie odpowiedziałem. Dobry wujek się znalazł. Daj, co masz dać i idź swoją drogą! Wielu już takich spotkałem. Już zaczniesz mieć nadzieję, a oni gdzieś znikają. Albo chcą abyś zrobił to, czy tamto. A może to znów Boże Narodzenie się zbliża? Bo wtedy jakoś więcej ludzi się nami interesuje. Tak jak ostatnim razem, kiedy to jakiś bogacz, czy jakaś organizacja kościelna (?). Zabrała mnie i moich kumpli na obiad do tej dużej restauracji, co to jest przy głównej ulicy. Było nas tam chyba ze trzydziestu! Nawet telewizja była i podobno później to gdzieś pokazywano. No właśnie! Ile to już takich „bożychnarodzeń”? Będzie ze cztery... A co przedtem??? Tata najpierw zaczął czuć się coraz bardziej zmęczony. Nie miał apetytu, co i rusz dorabiał nową dziurkę na pasku do spodni. To było chyba zaraz po tym, jak skończyłem trzecią klasę. Tak…, bo do czwartej już nie poszedłem, zresztą nie tylko ja. Moja młodsza siostra też została po wakacjach w domu. Tata przestał chodzić do biura. Razem z mamą pojechał rankiem do szpitala. Wróciła już sama. Z załzawionymi oczami. I tak było przez kolejne kilka dni; rano do szpitala i powrót późnym wieczorem. A my musieliśmy zająć się naszym najmłodszym bratem i całym domem. Jednego z kolejnych wieczorów mama nie wróciła na noc. Rano obudził nas przeraźliwy lament kobiet z sąsiedztwa. Wiedziałem, co to oznacza: tata już nie wróci.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..