nasze media Mały Gość 12/2024

Z ojcem Seweryn Lubeckim OFM rozmawia Gabriela Szulik

dodane 16.11.2006 13:20

SKAZANI NA BETLEJEM

A jeśli przed postawieniem muru ktoś pracował w Jerozolimie, to stracił pracę?
– To jest kolejny problem. Oprócz pozwolenia na przejazd, trzeba mieć jeszcze pozwolenie na pracę. To wszystko jest bardzo skomplikowane. Opowiadał mi ktoś, kto mieszka tu, w Betlejem, a pracował w Jerozolimie: „Ojcze, wystarczy, że dwa, trzy razy z jakiegoś powodu nie przekroczę muru, nie dojadę na czas, to mnie po prostu z pracy wyrzucą”. Tak to niestety, wygląda.

Jak długo już trwa ta sytuacja?
– W Betlejem jest 60, 70 procent ludzi, którzy już od wielu, wielu lat nie przekroczyli muru. Albo w ogóle, albo wyjeżdżali stąd bardzo rzadko. Bo czy wyjazd na kilka godzin do Jerozolimy można nazwać w ogóle wyjeżdżaniem?

Mieszkańcy Betlejem mówią, że żyją jak więzieniu.
– To jest bardzo dobre określenie. Poruszanie się latami na przestrzeni 5, 10 kilometrów w linii prostej, nie można nazywać jakimś wielkim zachłyśnięciem się wolnością. My żyjemy z tymi ludźmi na co dzień i wiemy, jak oni to przeżywają. Proszę sobie wyobrazić młodych ludzi, którzy są skazani na życie w Betlejem, które samo w sobie, niestety, nie ma niczego do zaoferowania. Nie ma tu teatru, nie ma kina, nie ma żadnej rozrywki dla młodzieży. To nie są wielkie wymagania. Oni chcą normalnie żyć!

Mówią, że nawet z dziećmi za miasto nie mogą wyjechać…
– Dokładnie tak. Są dzieci, które od lat nie spotkały swoich dziadków, swoich wujków, ciotek, kuzynów. A niektóre w ogóle ich jeszcze nie widziały, bo mieszkają za murem.

Czy jest prawdą to, że przewodnicy izraelscy przed murem przekazują turystów w ręce arabskich przewodników?
– Oczywiście. Dlatego, że przewodnicy izraelscy nie mogą wjechać na teren Palestyny. Autobus się zatrzymuje, przewodnik izraelski wysiada, autobus z turystami przejeżdża i po drugiej stronie muru wsiada przewodnik arabski.

Betlejem jest chyba dzisiaj smutnym miastem?
– O, Boże, ja tych ludzi tu podziwiam! Wydaje mi się, że na sytuację, w której oni żyją, to i tak są bardzo radośni. Niektórzy w ogóle nie stracili nadziei. Ale też kiedy wieczorem przespacerujemy się przez Betlejem i zobaczymy puste ulice, bo ludzie się boją, pogaszone światła przy drogach, bo zarząd miasta nie ma pieniędzy, żeby płacić za prąd, to widać, że miasto nie tryska radością.
Ludzie, którzy przez dziesiątki lat żyli z wyrabiania pamiątek, prowadzili hotele, restauracje, niestety, perspektywy na przyszłość nie widzą.

O co polskie dzieci mogą prosić dla Ziemi Świętej w listach do Dzieciątka Jezus w Betlejem?
– O radość, zwłaszcza dla naszych dzieci. Żeby mogły żyć w godziwych warunkach, żeby po prostu mogły cieszyć się życiem. I prosić o pokój, który powaliłby ten mur



Ojciec Seweryn Lubecki jest franciszkaninem. Prowadzi w Betlejem dom dla pielgrzymów.
« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..