Powoli kończyła się noc. Ale ani w Krakowie, ani nad Krakowem nie było ciszy. Mniejszymi i większymi grupkami ciągnęli ludzie na Błonia. Nie mniejszy ruch panował nad ziemią. Wszystkie aniołki, nawet te całkiem maleńkie, pakowały modlitwy ludzi w plecaki, worki, torby, torebki. Frunęły z tym bagażem przed oblicze Boga i szybciutko wracały.
Święta Królowa Jadwiga przycupnęła na maleńkiej pierzastej chmurce, która, nie przesłaniając wschodzącego słońca, rozciągnęła sie nad Krakowem.
Jadwiga kołysała swą ukochaną córeczkę, Elżbietkę i przemawiała do niej czule:
-O, tam jest Wawel, tam się urodziłaś. Zebrało się wtedy narodu pod zamkiem, ale przecież nie tyle co dzisiaj! Jeszcze trochę, a Błonia będą pełniutkie! A ludzie idą i idą!
W tej chwili maleńki i pulchny Aniołek podfrunął do chmurki. Sapnął i usiad obok królowej, zrzuciwszy swój wyładowany plecaczek. Machał nóżkami i był bardzo zadowolony.
- Jeszcze nigdy nie zanosiliśmy do dobrego Boga tylu modlitw! A najwięcej w intencji Jana Pawła II. Jutro papież odwiedzi wawelską katedrę i pewnie zatrzyma się przy twoim ukochanym czarnym krucyfiksie.
Królowa nie odpowiedziała, bo oto Elżunia zaśmiała sie wesoło, gdyż mnóstow aniołków zaczęło przysiadać na okolicznych obłoczkach. Powiewały ich błękitne, różowe, szafirowe i bielutkie sukienki.
- O, twoja imienniczka tu idzie, święta księżna Jadwiga.
Nie mylił się Aniołek. Otoczona rodziną księżna odbierała od aniołków plecaki pełne modlitw i wysyłała z tym ciężarem to synów, to znów córki. Królowa podniosła się szybko, a ponieważ Elżunia właśnie usnęła, ułożyła ją delikatnie obok Aniołka, a jego plecaczek podała księciu Henrykowi.
Tymczasem na Błoniach rozpoczęła sie już msza święta, więc Archanioł Gabryjel tak rozciągnął promienie słońca, by modlitwy z krakowskich łąk docierały już wprost do Boga.
Jadwigi usiadły na skraju chmury i spoglądały w dół.
- Tyle nas łączy, chociaż żyłyśmy w różnych czasach i obie nie byłyśmy Polkami.
Aniołek aż oczka przetarł ze zdumienia. Jak to? Dwie wielkie polskie święte nie były Polkami?
-Ja- wyjaśniła księżna Jadwiga- urodziłam sie w Niemczech, w Bawarii. Miałam 12 lat, gdy przybyłam do Wrocławia i poślubiłam księcia Henryka Brodatego.
- A ze mnie prawdziwa Europejka!- zaśmiała się królowa.- Tatuś był Węgrem, mama Bośniaczką, babcia Polką, dziadek Francuzem.
Aniołek z wielką ciekawością słuchał, jak dwie Jadwigi wychwalały jedna drugą za to, co dla Polski zrobiły. Ale nie zdążył zadać żadnych pytań, gdyż Archanioł Gabryjel wezwał wszystkie aniołki do ochrony pielgrzymów. Oto msza święta się skończyła i trzeba ochraniać te niezliczone tłumy wracające z krakowskich Błoni. Minęło już południe, słońce prażyło, a po jego promieniach płynęły strumieniem modlitwy.