Australijska doktor przyjęła skomplikowany poród w samolocie nad Pacyfikiem, na wysokości 10 tysięcy metrów, ratując życie matki i dziecka.
Pani Jenny Cook, lekarz – położnik, lecąca rejsem z Nowej Zelandii do Chile, została wezwana przez załogę samolotu do młodej Brazylijki, która skarżyła się na silne bóle.
Pacjentka, ubrana w luźną suknię, zapewniała, że nie jest w ciąży. Tymczasem pani doktór stwierdziła, że właśnie zaczął się poród, a niewłaściwe ułożenie płodu grozi uduszeniem dziecka.
Dysponując jedynie zestawem pierwszej pomocy i maską tlenową z wyposażenia samolotu, Jenny Cook szczęśliwie doprowadziła poród do końca, ratując niefrasobliwą matkę i jej córeczkę.
– Nie wiem doprawdy, co bym zrobiła, gdyby dziecko zaczęło się dusić, albo gdyby doszło do silnego krwawienia – powiedziała lekarka, gdy opadły już pierwsze emocje. – Nie wyobrażam sobie jak mogłabym zrobić cesarskie cięcie bez narkozy. Zresztą miałam tylko plastikowy nożyk do kanapek – dodała Jenny Cook.
Zaradna pani doktor stała się bohaterką rejsu i została natychmiast przeniesiona do pierwszej klasy. Na pytania stewardes co mogą zrobić dla dziecka odpowiedziała bez wahania: Jak to co? Róbcie jej zdjęcia