Wiara w Boga, którą przekazała mi moja mama, uratowała mi życie w dniach tamtej tragedii - powiedział Will Jimeno, bohater filmu o wydarzeniach z 11 września 2001.
Film opowiada o tym, jak Jimeno - Kolumbijczyk z pochodzenia i John McLoughlin weszli do drugiego z dwóch bliźniaczych wieżowców WTC, gdy pierwszy już płonął. Wkrótce potem w ogniu stanął drugi budynek, a na policjantów i inne osoby, będące w pobliżu, zaczęły się walić mury. Zginęli niemal wszyscy, im zaś udało się przeżyć, mimo uwięzienia w ruinach. Przez cały czas rozmawiali ze sobą, nie widząc się, podtrzymując się w ten sposób przy życiu. W sumie ratownicy wydobyli z ruin 20 żywych osób - Jimeno był 18., a McLoughlin - 19.
"Gdy zbliżyliśmy się do wieżowców i zobaczyłem ludzi miotających się daremnie, poczułem się tak, jakbym miał związane ręce, to jest najgorsze, co się może przytrafić policjantowi" - opowiadał Jimeno, który miał wówczas 33 lata. Zapewnił, że on i inni policjanci bardzo chcieli pomóc jak największej liczbie ludzi.
W czasie godzin, spędzonych pod gruzami, wśród rannych i umierających, gdy sami też myśleli, że wkrótce umrą, powracali do wspomnień, swych najbliższych oraz do spraw wiary i to podtrzymywało ich przy życiu. Jimeno wyznał, że myślał o swojej córce i o żonie, która była wtedy w siódmym miesiącu ciąży.
W jednej ze scen filmu policjantowi ukazuje się Jezus, ofiarowując mu wodę. W wypowiedzi dla studia Univision Kolumbijczyk oświadczył, że naprawdę Go widział.
"W większości rozmów z Latynosami stale pada pytanie o ten fragment. Ale ja jestem katolikiem, wiarę wpoiła mi moja mama Emma i umocniła ciężka praca mojego ojca Williama" - tłumaczył Jimeno.
Rodzina Jimeno przybyła do Stanów Zjednoczonych z kolumbijskiego miasta Barranquilla, gdy miał on dwa lata. Przez całe życie chciał być policjantem i został nim w styczniu 2001 r. Nigdy nie przypuszczał, że przeżyje taką tragedię, jak ta z 11 września.