„Co z ciebie wyrośnie?” – pytała często mama swojego synka, który uwielbiał zabawę w rycerzy.
Mały Rajmund, bo takie imię na chrzcie otrzymał św. Maksymilian Maria Kolbe. A urodził się w Zduńskiej Woli. Gdy miał 12 lat zobaczył Matkę Bożą, która ofiarowała mu dwie korony. Jedną czerwoną (znak męczeństwa) a drugą białą (znak czystości). Maryja miała zapytać: „którą wybierasz?”. „Obie” – odpowiedział Mundek
Zawsze chciał być rycerzem. Został rycerzem... Niepokalanej.
Wstąpił do franciszkanów, gdzie przyjął imię Maksymilian. Założył Rycerstwo Niepokalanej. Dzięki niemu powstał wielki ośrodek wydawniczy, gdzie zaczęto wydawać czasopismo „Rycerz Niepokalanej”. Na rok przed II wojną ukazywał się milion egzemplarzy tego miesięcznika. Ojciec Maksymilian pracował bez wytchnienia, był gorliwy i pracowity. Nie marnował cennego czasu. Miał wielkie marzenia. Interesował się też techniką. Projektował rakiety kosmiczne, opracowywał plany obrony Lwowa, zakładał radiostacje. W muzeum w Niepokalanowie można oglądać szkic statku kosmicznego Etereoplan wykonany przez Maksymiliana Kolbe i jego notatki, w których tłumaczy, na czym to wszystko polega.
Jego planom nie było końca. Chciał w Niepokalanowie założyć rozgłośnię radiową, telewizję i kino. Nawet niewielkie lotnisko planował wybudować. Po co? Żeby łatwiej i szybciej rozwozić Rycerza Niepokalanej. Gdy wyjechał na misje do Japonii, założył tam drugi Niepokalanów. „Wszystko dla Niepokalanej” – powtarzał.
W 1941 roku ojca Maksymiliana wywieziono do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Zgłosił się na śmierć głodową zamiast Franciszka Gajowniczka, który miał zginąć. Ojca Maksymiliana zabito w celi głodowej zastrzykiem fenolu a ciało spalono w obozowym krematorium. Jan Paweł II ogłosił go świętym męczennikiem.