Są tradycyjnym instrumentem liturgicznym. Ważne, by były dobrze słyszalne, a jednocześnie nie zagłuszały śpiewu wiernych. Trudno wyobrazić sobie kościoły bez organów piszczałkowych. Zwykle znajdują się one na chórze, czasem, w niektórych kościołach, natrafić na nie można nawet w prezbiterium.
Najpierw szczypta historii. W Kościele zachodnim organy piszczałkowe pojawiły się w drugiej połowie VII wieku za pontyfikatu papieża Witaliana (657–672). Król Franków Pepin zamówił instrument u bizantyjskiego cesarza Konstantyna Kopronymosa V dla kościoła we francuskim Compiègne. Nietrudno sobie wyobrazić, że dla wiernych wprowadzenie organów do kościoła było prawdziwą rewolucją. Wcześniej w ogóle z nich nie korzystano. Mimo początkowych oporów, organy budziły stopniowo coraz większy respekt i zainteresowanie. Prawdziwy przełom nastąpił na początku IX wieku, gdy Karol Wielki zlecił wybudowanie organów w niemieckim Akwizgranie na wzór instrumentu z Compiègne. Dało to prawdziwy impuls do intensywnego rozwoju budownictwa organowego aż po czasy współczesne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.