Pieter Bruegel starszy, jak sama nazwa wskazuje, był starszy. Konkretnie od swoich synów był starszy. Niby to oczywiste, więc po co go tak nazywa... Ano po to, żeby go odróżnić od jednego z synów, który nie dość, że też miał na imię Pieter, to jeszcze, podobnie jak ojciec, był malarzem. Drugi syn też był malarzem, ale ten na szczęście miał na imię Jan. Ten młodszy Pieter miał przydomek „Piekielny”. A tego drugiego, znaczy się Janka, nazywali „Aksamitny”. Starszemu natomiast, czyli ojcu, ludzie dodawali przydomek „Chłopski”. I on nas tu najbardziej interesuje, bo to jego obraz biorę dziś na warsztat.
Dlaczego on taki „chłopski”? Wzięło się to z tego, że malował zwykłych ludzi, żyjących w zwykłych warunkach, często na wsiach – więc wieśniaków, czyli chłopów, nawet gdy byli babami. Mówi się, że był świetnym znawcą ludzkiej duszy. Dużo obserwował, jak zwyczajni ludzie się zachowują, a potem przelewał to na obraz. Często robił to z ironią, przedstawiał ludzi karykaturalnie, podkreślał ich brzydotę, a sytuacje, w których występowali, pokazywał tak, jakby sobie z nich kpił. No, nie z wszystkich. Na pewno nie z Maryi i Józefa, których przedstawił na obrazie. Choć, jak w większości dzieł Bruegela, widać tu mnóstwo ludzi, to tych dwoje dość łatwo zidentyfikować. Szczególnie Maryję na osiołku – pojawia się na pierwszym planie, okryta długim płaszczem. Osła i wołu prowadzi idący przed Maryją Józef. Niesie na ramieniu piłę ciesielską. Jest, jak inni, ubrany w chłopski strój, taki, jaki wtedy noszono w Niderlandach. Niderlandzki jest też krajobraz tego „Betlejem” – to jakaś mała miejscowość gdzieś pewnie na terenie dzisiejszej Belgii. Większość budynków to niewielkie kamienice z cegły. Jest też kościół, oberża, są ruiny zamku, a wszystko w zimowej aurze. W miasteczku panuje duży ruch, bo to przecież trwa spis ludności, na który, jak wiemy z Ewangelii, musiał się udać „każdy do swojego miasta”. Miejsce spisu i pobierania danin widzimy przy budynku po lewej stronie, tam, gdzie tłoczy się tłum. To właśnie oberża. Widać tam urzędników, którzy przy stołach spisują otrzymywane kwoty. Poza grupą interesantów widać też ludzi, którzy zajmują się zwykłymi sprawami, ktoś buduje dom, ktoś usuwa śnieg, nalewa piwo, wędkuje, transportuje jakieś rzeczy. Dzieci się bawią, na przykład ślizgają się na lodzie, rzucają się śnieżkami albo jeżdżą na sankach – czyli robią to, co robiły wszystkie dzieci we wszystkich epokach aż do niedawna (bo dzisiaj takie rzeczy na ogół robi się w grach komputerowych). W Ewangelii nic nie było o zbieraniu podatków podczas spisu ludności. Bruegel dodał ten motyw, bo ten obraz jest przy okazji aluzją polityczną – jest tam krytyka władz Niderlandów, które doprowadziły do konieczności płacenia wysokich kontrybucji Hiszpanii. Wieniec laurowy wiszący na frontonie budynku symbolizuje władzę króla Filipa II Habsburga, która się mieszkańcom Niderlandów bardzo nie podobała. Na ścianie gospody po jej prawej stronie widać też plakietę z cesarskim dwugłowym orłem. Syn malarza, Pieter młodszy, widocznie sobie ten obraz upodobał, bo skopiował go trzy razy. Ojciec nie wyrażał na to zgody, ale też się nie sprzeciwiał, bo już dawno nie żył. Zmarł, gdy obaj synowie byli jeszcze mali. Dlatego nie uczyli się u taty, a swój fach malarski zdobywali, m.in. kopiując jego dzieła. W obrazie jest wiele szczegółów, ale zapewniam, że wszelkie fałszerstwa można dostrzec gołym okiem. Jest ich osiem. Powodzenia!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.