Pierre Jan van der Ouderaa – takie nazwisko. Swojsko brzmi tylko Jan. Nawet nie ma się co silić, żeby dobrze wymówić resztę. To Belg, a w Belgii ludzie mówią jakoś tak dziwnie.
Ale za to ten Belg malował całkiem zrozumiale, żeby nie powiedzieć świetnie. To była ta stara dobra szkoła malarstwa akademickiego, w którym artyści musieli perfekcyjnie opanować warsztat. Tam nie było żadnej fuszerki, malowania byle jak i gadania, że ludzie się nie znają. Jak na akademika przystało, zajmował się głównie malarstwem historycznym i portretami, i osiągnął w tej dziedzinie mistrzostwo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.