Ludzie nie mieszczą się w kościele i stoją na zewnątrz. To znaczy jedni stoją, a inni siedzą, a jedno dziecko to nawet leży. I śpi na kolanach mamy.
Pewnie musiało wcześnie wstać i teraz odrabia zaległości. Zresztą w dalszym ciągu jest wcześnie. Słońce chyba dopiero wschodzi, świadczy o tym kolor nieba i taka, hmm, poranna poświata. Nie jest za jasno, świeczki jeszcze rzucają blask na znajdujące się w pobliżu twarze i przedmioty. A te przedmioty to głównie ciasta wielkanocne i malowane jajka. Czyli, powiedzielibyśmy, „święcone” albo „święconka”. Bo to Wielkanoc. A dokładniej „Jutrznia wielkanocna”. Tak się ten obraz nazywa. Jutrznia to w Kościele katolickim część modlitwy brewiarzowej, odmawiana mniej więcej w porze wschodu słońca. W tym przypadku nie jest to taka jutrznia, bo też nie jest to kościół katolicki, tylko cerkiew prawosławna. W Polsce taki widok trudno zobaczyć, chyba że na Podlasiu, bo u nas prawosławnych niewielu. Za to na Ukrainie prawosławnych jest zdecydowanie więcej – a to, co pokazuje obraz, dzieje się właśnie na Ukrainie. Widzimy ludzi odświętnie ubranych, którzy się modlą – choć niektórzy rozmawiają, a dzieci się bawią. Nastrój wielkanocnej radości z powstania Pana Jezusa ze śmierci do życia podkreślają drzewka obsypane wiosennymi kwiatami. Jest po prostu pięknie i miło. Dzisiaj, z powodu wojny, niestety tak miło tam nie jest, ale wtedy, gdy obraz powstawał, mianowicie w 1891 roku, na Ukrainie było w miarę spokojnie. Autorem tego dzieła jest Nikołaj Pymonenko, malarz ukraiński, który ukochał takie ludowe, ukraińskie i cerkiewne klimaty. Bardzo interesował się tradycjami narodowymi. Jeszcze jako chłopak uczył się w szkole malarstwa ikon w kijowskiej Ławrze Peczerskiej (ławra to duży klasztor prawosławny). Potem, również w Kijowie, poznawał technikę rysunku. Wreszcie podjął studia w Rosji, na Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu, ale nie ukończył jej, bo klimat północy mu nie służył. Wrócił więc do Kijowa i zajął się malarstwem rodzajowym, czyli takim, które pokazuje zwyczajne codzienne życie – pracę zwykłych ludzi, ich zabawę, wypoczynek, obrzędy. Sceny rodzajowe zazwyczaj przedstawiają ludzi anonimowych, jakby zastanych przy zwyczajnych czynnościach. Albo zwyczajnie niezwyczajnych, takich jak tu – bo Wielkanoc to jednak nie jest codzienność, tylko, powiedziałbym, coroczność. Sceny, które Pimonenko malował, najczęściej rozgrywają się na wsi, wśród wyrazistego pejzażu. Był w takim malarstwie naprawdę dobry – co sami tu widzicie. Bo myślę, że i Wam ten obraz się podoba. Dziś na Ukrainie jest zupełnie inaczej – w tym roku ludzie nie będą tam świętowali w takim spokoju i radości, jak ich przodkowie. Kraj został zdemolowany przez wojnę. Nie wszędzie też ocalały cerkwie, i to nawet takie, które przetrwały czasy komunizmu – bo komuniści niszczyli wszystko, co miało związek z chrześcijaństwem. Wątpię, żeby oszczędzili tę cerkiewkę, którą widzimy na obrazie Pimonenki, zwłaszcza, że jak widać, jest drewniana. Ale Wielkanoc to jest dobry moment, żeby sobie przypomnieć, że jest zmartwychwstanie także dla nas, i że nie ma takiej katastrofy, z której Pan Bóg nie mógłby i nie chciał człowieka wyciągnąć. No to szukajcie fałszerstw, których dzisiaj jest osiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.