Wiecie, co to jest landszaft? To jest właśnie to, co widzicie – taki krajobraz. Ten konkretny landszaft jest bardzo popularny, pewnie z powodu przyjemnej scenerii. Być może niektórzy z Was mają nawet jego reprodukcję w domu. To ja Wam teraz powiem, kto jest jego autorem, bo niekoniecznie to wiecie.
Ten konkretny landszaft jest bardzo popularny, pewnie z powodu przyjemnej scenerii. Być może niektórzy z Was mają nawet jego reprodukcję w domu. To ja Wam teraz powiem, kto jest jego autorem, bo niekoniecznie to wiecie. Otóż namalował go Robert Zünd, szwajcarski mistrz krajobrazu – czyli landszaftu właśnie. Zünd był bardzo ceniony – jego dzieła są nadzwyczaj nastrojowe, czuje się w nich ciepło słońca, chłód cienia, powiew wiatru. Szczególnie upodobał sobie idylliczne krajobrazy wokół Lucerny. Bo on z Lucerny pochodził. No i ta Lucerna, z której był Zünd, to miasto w Szwajcarii, stolica kantonu o tej samej nazwie, w którym się mówi po niemiecku. I wszystko jasne. No, może nie wszystko. Nie jest jasne, dlaczego dzisiaj mamy tu akurat ten obraz. Otóż dlatego, że chciałem Wam zaprezentować dzieło dotyczące nieba. Czyli miejsca, w którym po śmierci, daj Boże, się znajdziemy. Chciałem. Szukałem czegoś odpowiedniego – i nic nie znalazłem. Dużo łatwiej znaleźć piekło niż niebo. A nawet gdy się trafi jakiś obraz przedstawiający chwałę zbawionych, to ta chwała jest taka jakaś nudna i nieciekawa. Co innego potępienie – no! Tam to artyści potrafią tak poszaleć, że aż strach patrzeć. Jakoś to zrozumiałe, bo piekło łatwiej sobie wyobrazić. Zło jest dla nas dostępniejsze i budzi emocje. A dobro… „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało”, jak jest w niebie, więc nie mamy o co mózgu zaczepić. No dobra – powiecie – ale ten obraz nie jest o niebie. Otóż jest – bo przedstawia Pana Jezusa. To Jezus jest największym szczęściem zbawionych, choć na ziemi jeszcze tego nie widzimy. Nie widzieli tego też uczniowie, którzy szli do Emaus. Myśleli, że Jezus nie żyje, a nie mieli pojęcia, że On, zmartwychwstały, właśnie z nimi idzie. W rzeczywistości droga do Emaus tak nie wyglądała. To nie jest krajobraz okolic Jerozolimy, tylko Lucerny. Ale to nie takie ważne. Istotne jest to, że ci uczniowie wkrótce usiądą przy stole i poznają Jezusa przy łamaniu chleba – czyli przy Eucharystii. To jest właśnie brama do nieba: Pan Jezus. Autor biblijnego Listu do Hebrajczyków pisze tak: „Mamy więc, bracia, pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez Ciało swoje” (Hbr 10,19-20). Rozumiecie? Ciało Pana Jezusa jest zasłoną, przez którą wchodzi się do Miejsca Świętego. Czyli do nieba. To jest ta „droga nowa i żywa”. Taką drogą idzie każdy, z kim idzie Pan Jezus. Tak jak na tym obrazie. W tym po prawej stronie zawarłem siedem fałszerstw. Powodzenia! Droga do Emaus, 1877 Muzeum St. Gallen, Szwajcaria Robert Zünd 1826–1909
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.