dodane 13.06.2019 09:54
Wiecie, co to jest landszaft? To jest właśnie to, co widzicie – taki krajobraz. Ten konkretny landszaft jest bardzo popularny, pewnie z powodu przyjemnej scenerii. Być może niektórzy z Was mają nawet jego reprodukcję w domu. To ja Wam teraz powiem, kto jest jego autorem, bo niekoniecznie to wiecie.
Ten konkretny landszaft jest bardzo popularny, pewnie z powodu przyjemnej scenerii. Być może niektórzy z Was mają nawet jego reprodukcję w domu. To ja Wam teraz powiem, kto jest jego autorem, bo niekoniecznie to wiecie. Otóż namalował go Robert Zünd, szwajcarski mistrz krajobrazu – czyli landszaftu właśnie. Zünd był bardzo ceniony – jego dzieła są nadzwyczaj nastrojowe, czuje się w nich ciepło słońca, chłód cienia, powiew wiatru. Szczególnie upodobał sobie idylliczne krajobrazy wokół Lucerny. Bo on z Lucerny pochodził. No i ta Lucerna, z której był Zünd, to miasto w Szwajcarii, stolica kantonu o tej samej nazwie, w którym się mówi po niemiecku. I wszystko jasne. No, może nie wszystko. Nie jest jasne, dlaczego dzisiaj mamy tu akurat ten obraz. Otóż dlatego, że chciałem Wam zaprezentować dzieło dotyczące nieba. Czyli miejsca, w którym po śmierci, daj Boże, się znajdziemy. Chciałem. Szukałem czegoś odpowiedniego – i nic nie znalazłem. Dużo łatwiej znaleźć piekło niż niebo. A nawet gdy się trafi jakiś obraz przedstawiający chwałę zbawionych, to ta chwała jest taka jakaś nudna i nieciekawa. Co innego potępienie – no! Tam to artyści potrafią tak poszaleć, że aż strach patrzeć. Jakoś to zrozumiałe, bo piekło łatwiej sobie wyobrazić. Zło jest dla nas dostępniejsze i budzi emocje. A dobro… „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało”, jak jest w niebie, więc nie mamy o co mózgu zaczepić. No dobra – powiecie – ale ten obraz nie jest o niebie. Otóż jest – bo przedstawia Pana Jezusa. To Jezus jest największym szczęściem zbawionych, choć na ziemi jeszcze tego nie widzimy. Nie widzieli tego też uczniowie, którzy szli do Emaus. Myśleli, że Jezus nie żyje, a nie mieli pojęcia, że On, zmartwychwstały, właśnie z nimi idzie. W rzeczywistości droga do Emaus tak nie wyglądała. To nie jest krajobraz okolic Jerozolimy, tylko Lucerny. Ale to nie takie ważne. Istotne jest to, że ci uczniowie wkrótce usiądą przy stole i poznają Jezusa przy łamaniu chleba – czyli przy Eucharystii. To jest właśnie brama do nieba: Pan Jezus. Autor biblijnego Listu do Hebrajczyków pisze tak: „Mamy więc, bracia, pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez Ciało swoje” (Hbr 10,19-20). Rozumiecie? Ciało Pana Jezusa jest zasłoną, przez którą wchodzi się do Miejsca Świętego. Czyli do nieba. To jest ta „droga nowa i żywa”. Taką drogą idzie każdy, z kim idzie Pan Jezus. Tak jak na tym obrazie. W tym po prawej stronie zawarłem siedem fałszerstw. Powodzenia! Droga do Emaus, 1877 Muzeum St. Gallen, Szwajcaria Robert Zünd 1826–1909
Fałszerstwa ujawnione
Dziękuję za nadesłane odpowiedzi. Sporo ich było. Nagroda po staremu jedna. Ale już nie zagaduję, losuję. A zatem: nagrodę otrzymuje Mateusz Osiński z miejscowości Musuły. Serdecznie gratuluję!
ADRES: | KONTAKT: |
Mały Gość Niedzielny |
redakcja@malygosc.pl
|