Apfoyo matek to w języku Aczoli, ludzi północnej Ugandy, znaczy „dziękujemy!”. Za co? Za studnie i czystą, zdrową wodę. Komu? Polakom!
U ganda leży na równiku. Od marca do maja trwa tu pora deszczowa. Wtedy obfite wieczorne deszcze napełniają specjalne zbiorniki. A każdego dnia o poranku ludzie wychodzą w pole, by uprawiać kukurydzę, fasolę, maniok i kasawę, podstawowe codzienne pożywienie. Od grudnia do lutego natomiast trwa pora sucha. Z nieba leje się żar, temperatura przekracza 30 stopni, a ziemia pozostaje spękana i spalona. Kilka razy dziennie kobiety i dzieci chodzą po wodę do najbliższej studni, nierzadko oddalonej o kilka kilometrów. Wodę noszą na głowach w 25-litrowych kanistrach. – Na wsiach bardzo potrzeba studni – mówi ksiądz David Okullu, proboszcz parafii Pabo, na północy Ugandy. – Woda, którą ludzie czerpią z rzeki, nie nadaje się do picia, dlatego dzieci bardzo często chorują – dodaje. Kapłan robi wszystko, co w jego mocy, aby studni w tamtym rejonie było jak najwięcej...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.