„Mam tę moc” – śpiewa Elsa z „Krainy lodu”. W jej słowach odnajdą się aktorzy, których na ekranie... nie widać. Dają za to postaciom własny głos i emocje.
Ja jestem Merida. Pierworodne dziecko władcy klanu DunBroch. Jestem Zygzak, jestem piorun, jestem syn burzy. Kowalski, raport taktyczny. Zanim bohaterowie kreskówek przedstawią się widzom z ekranu, ktoś musi dać im głos. W studiu nagraniowym aktorzy mają pole do popisu. Zadanie jest niełatwe, bo nie wystarczy po prostu wypowiedzieć słowa dialogu. Każda bajkowa postać ma własny charakter, który widać, słychać i czuć. Aktorzy głosem wyrażają radość, podekscytowanie, strach, żal i wiele innych emocji. Śmieją się do mikrofonu, to znów szlochają, krzyczą i szepczą. W dodatku pod ręką, a właściwie w strunach głosowych, mają pełną paletę barw. Głos jasny, ciemny, gładki, szorstki... Nad wszystkim czuwa reżyser dubbingu. Pierwszy polski dubbing do amerykańskiej kreskówki powstał ponad 80 lat temu. Przedwojenni aktorzy wcielili się w role Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków. – W pracy przed mikrofonem na pewno przyda się dobry słuch muzyczny – radzi czytelnikom „Małego Gościa” aktor Piotr Bajtlik. – Aby słyszeć, w jakim rytmie mówi postać, której dajemy głos – wyjaśnia. O swojej pracy opowiedzieli aktorzy dubbingowi znani z ról w „Minionkach”, „Rio”, „Krainie lodu”, „Żółwiku Sammym” i wielu innych filmach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.