. Pani zerkała na starszą córkę pogrążoną w ponurym nastroju. Żal mi się jej zrobiło i oto nadarzyła się okazja, by jej pokazać, jak mądry pies radzi sobie ze złymi emocjami. Zza muru wyłonił się szary husky trzymany na smyczy przez nastolatkę. Szarpnąłem gwałtownie, Zosia mnie nie utrzymała, a ja rzuciłem się na psa. Jednocześnie tonem warczenia przekazałem mu informację, że nic do niego nie mam, po prostu muszę odreagować zły nastrój.
Sobota, 10 listopada, 2018 r.
Hau, Przyjaciele!
Dobrze, że ten tydzień się skończył, a teraz dni wolne, wszyscy w domu, krótkie wycieczki, spacery i emocje się wyciszą. Wczoraj Lola wracała ze szkoły z ponurą miną. Czekałem na dziewczynki przypięty do płotu. Ciągle mi to robią, dokładnie wszyscy, chociaż jasno pokazuję, że tego nie znoszę. Szarpię, ciągnę, staram się minąć to miejsce, ale przegrywam, bo mnie i tak przypinają i muszę cierpliwie czekać. Z daleka ujrzałem Panią obciążoną tornistrami i dwie siostry- jedna uśmiechnięta już się wspinała na kamienne głazy ustawione obok trawnika, druga szła ze zwieszoną głową. Natychmiast udzielił mi się nastrój Loli i rozejrzałem się uważnie, na czym lub na kim wyładować złe emocje. Tymczasem Zosia mnie odpinała, witała się ze mną, opowiadała o pięknej akademii, gdzie nie tylko uzdolnione dzieci występowały, ale wszyscy, ona też, radośnie śpiewały. Pani zerkała na starszą córkę pogrążoną w ponurym nastroju. Żal mi się jej zrobiło i oto nadarzyła się okazja, by jej pokazać, jak mądry pies radzi sobie ze złymi emocjami. Zza muru wyłonił się szary husky trzymany na smyczy przez nastolatkę. Szarpnąłem gwałtownie, Zosia mnie nie utrzymała, a ja rzuciłem się na psa. Jednocześnie tonem warczenia przekazałem mu informację, że nic do niego nie mam, po prostu muszę odreagować zły nastrój. Husky w lot mnie zrozumiał, więc rzuciliśmy się sobie do gardeł, robiliśmy straszny hałas, szarpaliśmy się za sierść, a nasze właścicielki krzyczały gorzej od nas. Nadbiegł właściciel tamtego i nim wpadł w panikę, od razu wiedział, co się dzieje. Roześmiał się, uspokajał Panią i dziewczynki, a potem niezbyt głośno powiedział „cisza”. Przysiedliśmy się posłusznie. Grupa zaciekawionych uczniów obserwowała to zamieszanie, a właściciel husky’ego tłumaczył, że to nie była walka na serio, że psy ustaliły zasady i nie chciały sobie zrobić krzywdy. „Gdy macie zły humor, zaproście domowników do walki na poduszki, przekonacie się, że to pomoże.” Dzieci wydawały się zachwycone tym pomysłem. Loli rozbłysły oczy. Przysunęła się do Zosi i już się z nią szeptem umawiała na poduszkową bitwę, gdy tymczasem Pani rozmawiała ze znawcą psów. Pożegnała się i ze zdumieniem zobaczyła, że starsza córka z uśmiechem podnosi z chodnika swój tornister i w podskokach kieruje się ku domowi. Oj, będzie się działo. Cześć, Tytus