Kapryśna glina i nieobliczalne szkliwo uczą cierpliwości, pokory i radzenia sobie z rozczarowaniem. Kto by chciał chodzić w dzisiejszych czasach do takiej szkoły…?
Wiktoria, Nina, Julka i Zuzia z napięciem czekają na rozpoczęcie zajęć. Pani Monika Tobiańska-Porc kładzie na stole dziesięciokilogramową bryłę gliny. Następnie za pomocą żyłki odcina kolejne kawałki i rozdaje je dziewczętom. Ja też dostaję jeden. Glina jest chłodna, aksamitna w dotyku, niezwykle plastyczna. Samo jej ugniatanie już jest relaksujące. Obracam w palcach mój kawałek jak Gollum pierścień i czuję, że przepadłam. Zamiast skupić się na zadawaniu pytań, wyobrażam sobie, że to ja siedzę za stołem i lepię. Nie dziwię się już, że chętnych na zajęcia tu nie brakuje. Co takiego ma w sobie glina, postanowiliśmy sprawdzić w pracowni ceramiki „Kryklok” w Bytomiu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.