Każdy stanie się kiedyś historią, czy tego chce, czy nie. I każdy zapisze w niej jakieś karty, oby takie, którymi można się chwalić. Mieszkali we Lwowie, w starym, pięknym polskim mieście. Mieli, jak Wy, po kilkanaście lat, niektórzy nawet mniej. Tak jak Wy chodzili do szkoły, mieli swoje zainteresowania, przyjaźnie, problemy, takie jak większość nastolatków. Wszystko się zmieniło 1 listopada 1918 r., gdy niespodziewanie i podstępnie Ukraińcy zajęli Lwów. Szok dla wszystkich. Przecież dotąd żyli tu w zgodzie, Polacy i Ukraińcy.
Oni pierwsi rzucili hasło: „Nie damy Lwowa!”. Na cmentarzu Łyczakowskim widziałam ich groby. Setki, jeden przy drugim, wszystkie takie same, białe z dużymi kamiennymi krzyżami. Najmłodszy, Jaś Kukawski, miał 9 lat. Pozostali – po 10, 12, 13. Najwięcej – ponad 1300 – jest grobów nastolatków, w wieku od 14 do 17 lat. Wszyscy zginęli sto lat temu w obronie ukochanego Lwowa. Jurek Bitschan, lat 14. Uczył się w gimnazjum, był harcerzem. Kiedy wychodził z domu, napisał krótki list: „Kochany Tatusiu, idę zameldować się do wojska. Chcę okazać, że znajdę na tyle siły, by móc służyć i wytrzymać. Obowiązkiem moim jest iść, gdy mam dość sił, a wojska brakuje ciągle do oswobodzenia Lwowa. Z nauk zrobiłem już tyle, ile trzeba było. Jerzy”. Dwie kule trafiły go na cmentarzu Łyczakowskim. Tadzio Jabłoński, rówieśnik Jurka. Też uciekł z domu, by bronić Lwowa. Zawsze w pierwszym szeregu. Mówił kolegom: „Chciałbym być jak najbliżej mamy”. Ta została w tej części miasta, którą zajęli Ukraińcy. Już jej nie zobaczył. Antoś Pietrykiewicz, lat 13. Chodził do drugiej klasy gimnazjum. „W walce był nieustępliwy” – wspominał dowódca. Ciężko ranny w jednej z walk, zmarł trzy tygodnie później. I dziewczyny. Helenka Grabska, lat 15. Mieszkała w Płocku. Gdy jej bracia Jan i Tadeusz jako ochotnicy pojechali bronić Lwowa, ona też chciała. Po kryjomu wyjechała z domu. Nie chcieli jej przyjąć. Mówili, że za młoda. W końcu przydzielili zadanie, a potem podziwiali, że taka odważna i z takim poświęceniem wykonuje wszystkie rozkazy. Zginęła na dworcu kolejowym we Lwowie. Dlaczego ich wspominam? Ktoś powie, że to przecież takie smutne… I tak, i nie. Oni walczyli i zginęli, to prawda, ale dzięki nim dziś jesteśmy wolni. Wiem, to dla Was odległa historia, ale tak jak trzeba znać historię swojej rodziny, tak też trzeba znać historię swojej ojczyzny. Bez niej nie zrozumiemy świata i tego, co się dzieje. „Kto nie szanuje przeszłości, nie zasługuje na szacunek” – mówił marszałek Piłsudski. Każdy kiedyś stanie się historią, czy tego chce, czy nie. I każdy zapisze w niej jakieś karty, oby takie, których nie trzeba się wstydzić. Skauci, z którymi rozmawialiśmy (czytaj na str. 6–7), powiedzieli, że dzisiaj honoru naszej ojczyzny możemy bronić na przykład, kiedy jesteśmy za granicą. To ważne, jak się tam zachowujemy, czy jako Polacy nie przynosimy wstydu naszej ojczyźnie. A na co dzień? Dobrze powiedział Tomek, że „patriotyzm można wyrażać w codziennych czynnościach, w swoich talentach, pasjach. Byle to, co się robi, robić dobrze!”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.