Serce mi mówi: "odnów z nim kontakt, powiedz, co czujesz", a rozum na to "Nie, nie możesz mieć chłopaka. Co by z tego wynikło? Przecież masz świetne oceny, musisz dalej takie mieć, aby się dostać do dobrego liceum,
Serce mi mówi: "odnów z nim kontakt, powiedz, co czujesz", a rozum na to "Nie, nie możesz mieć chłopaka. Co by z tego wynikło? Przecież masz świetne oceny, musisz dalej takie mieć, aby się dostać do dobrego liceum, tam gdzie chcesz, to już koniec 3 klasy! Związek w liceum? Także odpada, przecież musisz się nadal uczyć, aby się dostać na wymarzone studia, a doskonale wiesz, że jak ktoś się angażuje w związek, to olewa szkołę! ". Ciągle biję się z myślami. Na razie wygrywa rozsądek, chociaż serce domaga się coraz bardziej załatwienia sprawy z chłopakiem, którego odrzuciłam, za którym tęsknię. Jeszcze tu dochodzi problem taty, który nie akceptuje tego, iż dorastam i może mnie interesować płeć przeciwna.
Gimnazjalistka
Absolutnie nie zgadzam się z tym, że kto ma chłopaka/ dziewczynę/ ten olewa szkołę! Nie mam pojęcia, skąd taka teoria. Właśnie liceum to czas pierwszych miłości, może jeszcze niedojrzałych, ale od tego się nie ucieknie. Oczywiście, że przed Wami wiele lat nauki czyli braku samodzielności finansowej. Ale serce nie sługa i czasami dokonuje wyboru wcześniej. Ty decydujesz, czy się uczysz, czy lekceważysz naukę. Mało tego, czasami osoby zakochane są lepiej zorganizowane, bo chcą mieć czas na spotkania, więc uczą się rzetelnie, szybko, bez rozproszenia. Prawdziwe uczucie uskrzydla, nie odciąga od obowiązków. Jeśli odciąga od nauki, to jakaś pomyłka, to nie budujące uczucie. Twój rozum mądrze podpowiada, by się nie spieszyć, bo chodzenie, relacja to też nowe obowiązki, odpowiedzialność za drugą osobę. Więc najlepsza jest przyjaźń z elementami zauroczenia. Wszystko powoli, w grupie, we wzajemnym wspieraniu się w rozwoju, bez "zabawy" w narzeczeństwo.
Boża logika nie jest ludzką logiką. Boża logika oparta jest o miłość w czystym znaczeniu. Nie można w życiu wszystkiego zaplanować- teraz kończę gimnazjum, potem uczę się jak oszalała w liceum, odrzucam uczucia, potem studiuję wręcz z zamkniętymi oczami, a następnie poznaję męża i to ideała. Tymczasem ideałów nie ma. Nauka nie powinna być "bożkiem", ona ma być drogą do celu, czyli do dobrej pracy, dzięki której będziemy mogli sami się rozwijać i pomagać innym. Nauka jest priorytetem. To Twój podstawowy obowiązek. Ale czas nauki w liceum to też budowanie relacji przyjacielskich, to czas zauroczeń, rozczarowań, odrzuceń, to wspólnoty w parafiach, a w czasie studiów to obecność w duszpasterstwie akademickim, gdzie jest wiele spotkań, wspólne działania.
Tak, masz rację, uczucie wprowadza sporo zamieszania. Ale uczucie daje też wiele, wiele dobra, radości, nadaje sens.
Wniosek? Słuchaj serca, nie trać rozsądku. Jestem pewna, że tak mądry chłopak też ma swoje plany, też chce się uczyć, zdobyć najlepsze wykształcenie. Czyli cele macie raczej wspólne. Ot, marzenia, zerkanie, bicie serca, nieporadne rozmowy, potem coraz piękniejsze rozmowy, wspólne poglądy itd itd. Absolutnie nie trzeba się spieszyć. Im później zaczyna się poważne chodzenie, tym lepiej. Ale mocne postanowienie, że do końca studiów tylko nauka, to chyba nie jest dobra decyzja. Jestem pewna, że wszystko dobrze się potoczy. Przed Tobą najpiękniejsze lata. nie bądź zbyt zasadnicza, ale też nie lekkomyślna. Dasz sobie radę, bo mądra i Boża z Ciebie dziewczyna.
Zadaj pytanie: