Czuję, że ksiądz mnie nie lubi. Poprosiłam o rozmowę, ale nie przyjął moich uwag. Zazwyczaj nie przejmowałam się tym, co inni mówią lub myślą, poza tymi, którzy byli dla mnie autorytetami. Mam wrażenie, że przez jedną osobę, z której zdaniem się liczyłam, stałam się niepewna i wystraszona. Przestałam mówić co myślę, być radosna i całkowicie otwarta. Licealistka
Przyjmuj życie takim, jakie jest, Pójdziesz na studia, wikary też zmieni parafię. Czy jest jakiś sens, by z tego dziwnego powodu tak się zmienić? Bo co? Bo ksiądz okazuje pewną niechęć? To jest problem, nie Twój, bo Ty już jutro od samego rana jesteś z powrotem dawną energiczną dziewczyną. Mogłabym Ci teraz podać sporo przykładów z życia kobiet i mężczyzn, którzy mieli naprawdę powody, by się załamać z różnych powodów. A się nie poddawali! Więc koniec z użalaniem się nad swoją sytuacją. Ty wyjedziesz na studia, księdza przeniosą do kolejnej parafii, wiec po psuć sobie ten piękny czas?
Człowiek często ma "coś", co mąci jego radość. Naprawdę warto to przeskoczyć i nie poddawać się! Czasami okazuje się, że to tylko wygodny dla nas pretekst, by się dołować, by być smutnym, by się odsuwać.
Jest wiersz księdza Twardowskiego, w którym pisze o krzyżu tak: "chcesz mnie zrzucić? Zobaczysz, że ciężej beze mnie." Wiele razy przekonałam się, że kolejne problemy bywają często gorsze od poprzednich. Czemuś służy to, czego doświadczasz. Pokaż sobie, ludziom, Bogu, że lekcja odrobiona, że stajesz sie sobą, nie skupiasz się na kimś, kto jest jaki jest. Bóg stworzył nas „szeroko”, mamy wielkie pole działania, rozległe talenty, więc nie ma sensu skupianie się na tym jednym problemie. Najważniejsze, że próbowałaś sprawę wyjaśnić. Nie dogadaliście się, trudno, działaj dalej, bo sprawia Ci to wielką radość. To już ostatnie miesiące w Twojej parafii, potem studia i nowe wyzwania.
Zadaj pytanie: