Znam taką panią, która kupuje czasopisma „wnętrzarskie” (wiecie, takie o urządzaniu mieszkań, o wystroju, wyposażeniu), bo, jak mówi, „lubi popatrzeć na posprzątane”.
Teraz, przynajmniej w chwili gdy to piszę, mamy taką zimę, że też musimy sobie pomóc i przynajmniej „popatrzeć na zaśnieżone”. A jak już patrzeć, to nie na byle co, tylko na śnieg porządny, z najwyższej półki. Taki, który utrwalił dla nas już przed laty Julian Fałat, mistrz zimowych pejzaży. Nie znam malarza, który by miał lepszą rękę do śniegu. Jak człowiek przygląda się jego obrazom, nieomal czuje wylewający się z ram mróz i owiewa go rześkie powietrze. Patrzysz na to i masz wrażenie, że stoisz gdzieś w polu po kolana w białym puchu. Białym? No, tu właśnie wychodzi kunszt Fałata, który potrafił zobaczyć w śniegu wszystkie kolory… poza białym. Bo po prawdzie biel w naturze nie występuje. Mylę się? No to weźcie czystą kartkę i przyłóżcie ją do dowolnego miejsca na namalowanym przez Fałata śniegu. Widzicie różnicę? W porównaniu z kartką śnieg wydaje się, w zależności od miejsca, żółtawy, szary, niebieski, może nieco zielony, może beżowy. W każdym razie dużo ciemniejszy od kartki. A teraz weźcie drugą kartkę, poświećcie na nią latarką i porównajcie z pierwszą kartką. I co? Teraz ta pierwsza wydaje się ciemna. A gdy na kartkę padnie promień słońca, to już w ogóle wszystko przy niej wyda się ciemne. To co właściwie jest białe, skoro zawsze coś może wyglądać na bielsze? Otóż po prawdzie to nic nie jest białe. Artysta musi takie rzeczy widzieć. Musi dostrzegać grę świateł na każdym obiekcie, szczególnie gdy maluje śnieg. A czemu szczególnie? Ano, bo śnieg tworzy duże, jasne połacie, w których szczególnie mocno odbijają się wszelkie źródła światła. Zwłaszcza gdy dzień jest słoneczny, śnieg gra barwami nieba, skrzy się złotem i srebrem, a w miejscach ocienionych tworzy plamy o najróżniejszych kolorach. Tak wygląda prawdziwy śnieg, przyjrzyjcie się mu, gdy pojedziecie na biegun – tam jeszcze powinien być. Zobaczycie wtedy, że nie ma w tym śniegu nic białego, za to kolory są wszystkie. A kto nie ma możliwości pojechania za koło polarne, niech po prostu przejrzy dorobek Fałata. Każdy jego zimowy obraz przedstawia śnieg w innej odmianie – o świcie, o zmierzchu, w południe i po zmroku. Są krajobrazy wiejskie, są puste pola, po których – czujemy to – hula zimny wiatr. No i jest też sporo obrazów przedstawiających sceny polowań, najczęściej właśnie w zimie. Obraz, za który wziąłem się tutaj, jest trudny do fałszowania, bo mało tu szczegółów, ale dam radę. Istotne jest za to, że widać tu sporo kolorów. Dodatkowy efekt daje rzeka. Śnieg odbijający się w jej wodzie ma jeszcze inne barwy. Jest więc na co popatrzeć. No i trochę też jest za czym zatęsknić, bo taka zima to czasami by się przydała. Ale pewnie jeszcze przyjdzie – o ile nie przyszła już wtedy, gdy to będziecie czytali. Czego życzę, przynajmniej na trochę. No to miłego szukania fałszerstw, których tym razem jest siedem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.