Hau, Przyjaciele!
Już Paulina z Panią uprzątnęły nadmiar zniczy na cmentarzu. Mogłam pójść z nimi, usiąść jak zawsze przy ogrodzeniu i spokojnie czekać. Faktycznie, cmentarz wygląda inaczej niż zwyczajnie, rozumiem, że nie było tu miejsca dla psów. Gdy Paulina rozsiadła się pod wieczór z książką, a ja wtuliłam się w jej nogi, to przyszła roztrzęsiona Jadzia. Pełna emocji i to raczej złych emocji opowiadała przyjaciółce o wszystkich krzywdach, które ją dzisiaj spotkały. Zaczęło się jeszcze w szkole, bo została niesprawiedliwie oceniona, bo pokłóciła się z Oliwią, bo Patrycja ją skrytykowała, a potem w domu było tylko gorzej. Na biedną Jadzię spadł dzisiaj grad problemów. Brat skłamał, że to jej dzień sprzątania pokoju, a przecież z jej wyliczeń wynika inaczej, mama jej nie uwierzyła, tato bezdyskusyjnie rozstrzygnął problem i kazał córce wziąć się za porządki. Zupełnie niechcący wylała wodę z wiadra i to aż dwa razy. Popłakana wybiegła do przyjaciółki po pocieszenie. Uff, ależ to była długa lista przykrości. A najgorsze dla Jadzi było to, że Paulina nagle zaczęła się śmiać. Przepraszała, ale śmiała się ciągle na nowo, bo wyobrażała sobie atmosferę w domu, gdy woda rozlewała się na nowe panele podłogowe. Nagle Jadzia, początkowo oburzona, też się zaśmiała i po chwili obie dziewczyny wprost pękały ze śmiechu. Pani zajrzała do pokoju, by dołączyć do radości. Usłyszawszy historię z wodą, opowiedziała, jak to ona jako dziewczynka aż 3 razy wracała ze starego strychu z pobrudzonymi koszulami swojego ojca. Naprawdę niechcący upadały jej one na zakurzoną do granic podłogę. A pralek wówczas nie było i babcia nie reagowała radośnie na widok koszul do powtórnego prania. Coś tam jeszcze mówiły o tym, że ludzie mają skłonność do rozdmuchiwania swoich problemów do gigantycznych rozmiarów. Hm, my, psy chyba też to robimy. Muszę to przemyśleć, najlepiej w koszu, gdzie ukryłam kilka dni temu pewną kość. Cześć. Astra