wtorek, 24 października, 2017r.
Hau, Przyjaciele!
Ostatnie liście spadają z lip rosnących przy naszej ulicy. Kuba ocenił, że jeszcze dwie, góra trzy akcje i przerwa do pierwszego śniegu, gdy zacznie się odgarnianie. Aż zaszczekałam z radości i z nadmiaru energii próbowałam rozkopać potężną górę liści. Ale krzyki i oburzenie! No to jak mam pokazać, że czekam na śnieg? Paulina upychała liście do worków, ale zrozumiała moje emocje i rzucała patyki. Chociaż tyle. Niestety, nie pojechałam na cmentarz przy ulicy św. Wojciecha, bo Pani umówiła się inaczej z ciocią Anią, dzieciom kazała sprzątać liście w ogrodzie i na chodniku. Przybiegła do pomocy Michasia z dwiema koleżankami, więc zadanie zostało szybko wykonane. Dlatego po raz kolejny poszłyśmy na cmentarz, by sprzątnąć liście wciąż jeszcze opadające z drzew. Michasia i jej koleżanki wybrały się z nami. Okazało się, że Julka nie idzie na groby, bo nikogo bliskiego tu nie pochowano. Paulina pokazała jej krzyż ustawiony w centralnym punkcie cmentarza, gdzie można zapalić znicz i modlić się za bliskich zmarłych, których grobów z różnych względów nie można odwiedzić. Potem słyszałam coś o duszach cierpiących w czyśćcu, ale tego kompletnie nie rozumiem. Dlatego potulnie usiadłam przy płocie, pozwoliłam się przypiąć i cierpliwie czekałam Cześć. Astra