17 października, 2017r.
Hau, Przyjaciele!
„Ale ja go kocham”- szlochała Justyna, a koleżanki spoglądały na nią trochę bezradne, odrobinę złe, że nic do niej nie dociera. „Znasz go dobrze?”- spytała z nutką kpiny Jadzia. „No nie, nie znam, ale przecież widzę go przy ołtarzu, jest najlepszym z ministrantów. I spojrzał wczoraj na mnie w kościele. Naprawdę.” Kinga przewróciła oczami, westchnęła zrezygnowana. „Moim zdaniem on się sporo rozglądał, bo kilka razy nasze spojrzenia się spotkały. Nawet się do mnie uśmiechnął. Wiadomo, jest nowy, my atrakcyjne marianki, więc się nam przygląda.” Justyna zaszlochała mocniej. „Ty też? Też się w nim zakochałaś?” Kinga roześmiała się i tłumaczyła, że owszem, nowy kolega wszystkich interesuje, chce się go poznać, siłą rzeczy oczy same wędrują w jego kierunku, ale to nie jest zakochanie. Może się przecież okazać zarozumialcem, nudziarzem, egoistą. „Przestań!”- wrzasnęła Justyna. „Sama o nim marzysz, więc mi go obrzydzasz, bym się odkochała.” Teraz jednak wszystkie trzy koleżanki zaatakowały przyjaciółkę argumentami, że owszem, są emocje związane z pojawieniem się nowego ministranta w tak dobrze im znanym gronie. Może się podobać, ale to nie jest uczucie, bo podobać może się wielu chłopaków. W tej chwili Paulina przyniosła babeczki czekoladowe, a dziewczyny dzieląc się nimi ze mną, zaczęły snuć fantazje o tym, jaki też może być Michał. Łzy szybko obeschły, co chwilkę wybuchały salwy śmiechu, babeczki zniknęły tak szybko jak ponury nastrój Justyny. Nie rozumiem, po co płakać, jeśli można się śmiać. Cześć. Astra