Hau, Przyjaciele!
Chyba wakacje zbliżają się do końca. Paulina od rana ustawia na półce jakieś książki, zeszyty, zapisuje w notesie różne potrzebne drobiazgi. No i jasne, wybierają się z Jadzią na zakupy. Czyli dzień bez dalekiej wyprawy. Ale nie narzekam, bo po powrocie z wypełnionymi plecakami usiadły w altanie. Na talerzu pyszne ciasto ze śliwkami, które uwielbiam. Zresztą, chyba nie ma ciasta, które by mi nie smakowało. Żebym nie żebrała, dostałam od razu sporą porcję z ostrzeżeniem, że dokładki nie będzie. Hm, wiem, że ani jedna, ani druga nie należy do osób konsekwentnych. Tymczasem dla niepoznaki ułożyłam się wygodnie pod ławką i przysłuchiwałam rozmowie. Raz jedna, raz druga zatykała ze śmiechem usta i wołała: „no nie, znowu mi wyskoczyła zła opinia.” O co im chodzi. Śmiech ściągnął do altany Michasię, sąsiadkę, która też miała ochotę się pośmiać. Zdziwiła się, gdy starsze koleżanki wyjaśniły, że pracują nad tym, by o nikim nie mówić nic złego. Podobno to bardzo trudne. Ponieważ śmiech to najlepsza broń, więc śmieją się ze swojej zgryźliwości i krytykanctwa. Zaczęła się wspólna zabawa. Po kolei wymieniały przeróżnych wspólnych znajomych i każda musiała podać jedną zaletę. Łukasz, brat Jadzi? Wysoki, wysportowany, zdolny. Jadzia mocno trzymała się za usta i aż się dusiła, bo tyle innych cech miała na końcu języka. Pani Halinka z plebanii? Bystra, zorientowana we wszystkim, świetna w prowadzeniu kuchni. Astra? Tu wyskoczyłam rozszczekałam się, wskoczyłam na ławkę, lizałam po rękach. Piski i okrzyki ściągnęły kolejne osoby i było nam coraz weselej. Cześć Astra