Hau, Przyjaciele!
Paulina weszła do kuchni z ponurą miną. „Chyba przesadziłam, gdy decydowałam się na tyle zajęć”- jęknęła. Pani spojrzała na córkę trochę rozbawiona. „ To zapisz się na jakieś treningi, spotkania, a potem zrezygnuj z jednego lub dwóch i od razu poczujesz ulgę.” Oj, chyba przesadziła, bo Paulina aż się żachnęła. „Wiem, że starasz się różne sprawy, szczególnie moje obrócić w żart, ale dzisiaj to nie działa.” Po chwili z kubkiem herbaty w dłoni usłyszeliśmy westchnienie, że strasznie nie chce się dziewczynie wyjść do pani Anny. A ta czeka. Lecz skąd wziąć siły po ciężkim dniu w szkole, po odrobieniu zadań, po angielskim, po spacerze z psem? Lektura czeka, powtórka z historii się zbliża, lepiej być na bieżąco, a tu trzeba wyjść na 1,5 godziny w sumie. Tak dzisiaj wietrznie, mokro, ciemnawo. „To pójdę za ciebie.”- oświadczyła Pani i już ruszyła do przedpokoju. Efekt osiągnięty, Paulina mruknęła coś pod nosem i wolę nie wiedzieć co. Gwizdnęła na mnie i ruszyłyśmy. Dreptałam grzecznie, bo czułam jej złość. No i nastąpiła metamorfoza. Pani Anna tak źle się czuła, ale jednocześnie była tak pogodna. Z pomocą Pauliny przeniosła się na tapczan. Dziewczyna ułożyła bezładne nogi, poprawiła poduszki, poustawiała liczne drobiazgi tak, by chora mogła do nich sięgnąć. „No to mogę śpiewać Te Deum, bo mija kolejny dzień, przeżyłam go, leżę wygodnie”- i faktycznie kobieta zanuciła piękny hymn „Ciebie, Boże wielbimy..” Wyszłyśmy po chwili, a ja miałam wrażenie, że takie podejście do życia zrobiło na Paulinie spore wrażenie. Dla mnie to wszystko jest bardzo skomplikowane, ale hymn mi się podoba. Słyszałam go wieczorem kilka razy. Cześć Astra