Hau, Przyjaciele!
Ruch jak w ulu. Kuba dzwoni i opowiada o rekordach, które pokonują z kolegami. Pani się denerwuje, że przesadzają, Pan się śmieje, a potem śledzi na mapach trasy i wzdycha, bo pewnie sam by chętnie wyruszył. Nawet zaczął coś o tym mówić, ale usłyszał krótką odpowiedź, że po górach chodzi się najlepiej jesienią, a w upały to woda i tylko woda. Mapy nie zostały jednak schowane, więc podejrzewam, że zaczyna się planowanie jesiennych wędrówek. No i czuję, że będę mogła w nich uczestniczyć. Tymczasem marianki szykują na jutro pierwszą wystawę w krużgankach, a ksiądz się zgodził, by przy okazji sprzedawały ciasta i zbierały fundusze na wyjazd. Wszystko pięknie i ładnie, ale co z wiernym psem? Biegałam wokół kościoła, gdy pełne energii i pomysłów dziewczyny rozwieszały zdjęcia, przyczepiały humorystyczne opisy, odpowiadały na pytania parafian. Do wieczornej mszy I wystawa musi być gotowa. W dodatku zmienił się pomysł i będzie wszystkiego po trochę. Czyli zabytki najbliższej okolicy, a do tego portrety cudownych psów z naszej parafii, no i kotów, niech im będzie. Policzyłam i na szczęście psy górą. Podobno dlatego, że mamy zupełnie inne usposobienie i chętniej pozujemy do zdjęć. Moim zdaniem koty są po prostu bezczelne i tyle. Cześć. Astra