28 października
Przybywał tu od dziecka, najpierw z tatą, potem z kolegami studentami – czasem pieszo, czasem na rowerze. A potem ze studentami jako ksiądz. Później już oficjalnie, jako biskup, kardynał, a potem jako papież – nigdy nie mijał domu Królowej Polski. Czuł się tu jak u siebie. „Często gdy wszyscy myśleli, że już śpi, znajdowano go na modlitwie w kaplicy u Matki Bożej” – wspominają paulini.