Hau, Przyjaciele!
Tyle się dzieje. Oto skończyła się szkoła, Kuba do końca roku podszedł na luzie, bez emocji, zupełnie inaczej niż Paulina. Jak zawsze we wszystko się angażowała, przeżywała, martwiła się o album przygotowywany dla wychowawczyni, o kwiaty, o program artystyczny, o psalm śpiewany podczas uroczystej mszy świętej. Nawet rodzice trochę ją skrytykowali i wyjaśniali, że w jej zachowaniu czuje się pychę, że jest niby niezbędna, najlepsza, jedyna do organizacji. A nie ma ludzi nie do zastąpienia, więc niech pozwoli innym się wykazać. Oj, ależ to się Paulinie nie podobało. Nawet ze złości próbowała mnie zaciągnąć na daleki spacer w ten dziki upał, ale się nie dałam. Wykopałam obok starego dębu trochę mchu, ułożyłam się w wilgotnej ziemi, wywaliłam język i dyszałam. W domu skorzystałam z chłodnych kafli w łazience. Ale dzisiaj nerwowi są dokładnie wszyscy, lecz Pan i Kuba jakoś szczególnie. A nikt tak dobrze nie czuje nastrojów w rodzinie jak pies. Więc i ja pętam się wszystkim pod nogami, próbując poznać przyczynę zdenerwowania. No i właśnie pękł przysłowiowy balon, bo Pan zaprosił Dziadka na wspólne oglądanie meczu. Pani kupiła sporo lodów, bo ciasta w taki upał nie ma zamiaru piec. Kuba przywiózł napoje, Paulina bardzo dokładnie sprzątała pokój, by wszystko tchnęło świeżością, by jakoś zrównoważyć gorąco w powietrzu i gorąco w umysłach i sercach. Idę na zimne kafle, a potem siadam jak wszyscy przed telewizorem. Cześć, Astra