Tomasz Mu odpowiedział: „Pan mój i Bóg mój!”. Powiedział mu Jezus: „Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. (J 20,19-31)
Pełne zaufanie, powierzenie komuś czegoś cennego, ważnego zadania, informacji… To wcale nie jest takie łatwe. Moje codzienne sprawy, nieraz trudne, odbierają mi poczucie bezpieczeństwa, pewność, a nawet stałość wiary. Dobrze, że obok są bliscy, którzy – jak uczniowie Pana Jezusa – wspierają niewiernego Tomasza, czyli mnie. Gdy w 2000 roku urodziło się moje pierwsze dziecko i z dnia na dzień stałem się ojcem rodziny, odpowiedzialnym za wszystko, byłem przekonany, że dam radę. Jednak po okresie euforii i dumy pojawiły się obawy. Potem coraz więcej pytań i strach. Otrzymałem od Boga na wychowanie nowe życie – dziecko. Poza tym mam się też zaopiekować żoną, zrobić zakupy, pranie, utrzymać dom… Wydawało mi się, że dopóki jestem z nimi, wszystko mam pod kontrolą. Myślałem, że sam uchronię ich przed wszelkim zagrożeniem. Ale w mojej głowie zaczęły mnożyć się pytania: co się stanie, gdy wyjdę do pracy albo gdy będę musiał wyjechać na kilka dni? Czy po spacerze wrócą bezpiecznie do domu, czy sobie poradzą beze mnie? Na szczęście Pan Bóg rzucił mi koło ratunkowe. Duch Święty zaprowadził mnie do konfesjonału. Bóg nie tylko odpuścił mi grzechy i okazał swoje miłosierdzie. W konfesjonale otrzymałem coś więcej – poczucie całkowitego bezpieczeństwa, dar zaufania Bogu. Dziś mam czworo wspaniałych dzieci. I nowe wyzwania. Bo świat się zmienia, ale nie zmienia się dobry i miłosierny Bóg.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.