Hau, Przyjaciele!
Kuba i Paulina wpadli do domu równocześnie. Nic nie jedli, tylko zrzucili plecaki, zabrali torebki z prezentami, zapięli mi smycz i ruszyliśmy do dziadków. Rewelacja. Natychmiast przestałam mieć pretensje o to, że nie zjedli obiadu. Najpierw życzenia, uściski u jednych. No i tam obiad. Dla nich i dla mnie. Dziadek wypytywał o szkołę, o oceny, a babcia z rozrzewnieniem wspominała laurki i inne samodzielne prezenty przygotowywane w przedszkolu przez wnuki. Okazało, że trzyma je w szufladzie, więc po chwili rozlegały się salwy śmiechu. Ale już dzwonek do drzwi, już ładują się kolejne wnuczęta, a my pędzimy do drugich dziadków na ciasto. Scenariusz ten sam, ta sama radość, wspomnienia i rozpytywanie o oceny na półrocze. Tu na stole wylądowały albumy ze zdjęciami. Było ciepło, miło, drzemałam słodko pod stołem, ale gwizdnęli na mnie i popędziliśmy do domu. Bo bardzo ważny jest Dzień Babci i Dzień Dziadka, ale nie wszystkie oceny są wystawione, Kuba ma jakąś poprawę, Paulina kartkówkę, więc nie ma żartów. Cześć Astra