Hau, Przyjaciele!
Nie znam swoich rodziców, rodziny, rodzeństwa. A jednak czuję się świetnie właśnie tutaj, z Pauliną, Kubą i ich rodzicami. Pewnie, że czasami trudno ich zrozumieć, a oni mają problem, by zrozumieć mnie i moje potrzeby, ale jakoś się dogadujemy. Chyba największy problem ludzi wywodzi się z tego, że ciągle chcą czegoś więcej. Na przykład teraz im za zimno, latem za gorąco i zamiast cieszyć się tym, co jest, to narzekają i ciągle czekają na coś, co się dopiero zdarzy. Przez to kompletnie nie dostrzegają, ile fajnych spraw dzieje się w danej sekundzie. Wracają dzieci ze szkoły i już po chwili narzekanie, że nie ma śniegu, że tyle zadań na poniedziałek, że mama zostawiła długą listę czynności, które trzeba natychmiast wykonać. O rety, chętnie bym pożyczyła nieraz Paulinie moją energię i entuzjazm. Cieszcie się każdym dniem z innego powodu. W jakiejś bardzo ważnej sprawie chodzicie co niedzielę do kościoła. Ja nie mogę, ale godzę się z tym, nie załamuję się i nie narzekam. Cieszę się, gdy mi ktoś podrzuci coś dobrego do miski, ale jeśli dajecie mi tylko moje nudne kulki, trudno, nie obrażam się. Raczej kombinuję, jak zdobyć coś dobrego. Wczoraj prababcia wspominała czasy tuż po wojnie. Kuba słuchał z pobłażliwym uśmiechem, że mieli takie problemy. Ale wieczorem rozgorzała wielka dyskusja na temat korzyści, jakie daje znajomość historii. Hm, widzę to inaczej. Bo ja, nawet z zerową wiedzą historyczną potrafię się cieszyć z każdego drobiazgu. Nie wiem, jak to Paulinie i Kubie przekazać. Cześć. Astra