Hau, Przyjaciele!
Ledwo nacieszyłam się malutkim kotkiem, którego ja znalazłam przecież w ogrodzie i ja go wieczorem grzałam i tuliłam, a tu już go nie ma. Przyjechali rodzice i powiedzieli, że zabierają malucha do cioci Helenki. Bo samotna, bo jej smutno, bo nie może już mieć psa, który wymaga spacerów i już sama nie wiem, jakie jeszcze argumenty. Niby racja, ale ja już się przywiązałam, już się poczułam odpowiedzialna. Paulina chyba też. I dlatego rodzice od razu pojechali go zawieźć, nikogo z nas nie zabierając. To był jakiś smutny i pusty wieczór. Paulina mi nawet szeptała, bym czuwała, bo może jeszcze jakiś zwierzak pojawi się w naszym ogrodzie. Jego już ciocia nie weźmie, czyli zostanie z nami. Tymczasem od wczoraj jest inny powód do radości czyli śnieg. Wytarzałam się w nim, biegałam po ogrodzie. Byłam więc przekonana, że dzisiaj po obiedzie ruszymy na daleki i szalony spacer. Niestety, nic z tego, bo wszyscy wyruszają na orszak 3 Króli. Oczywiście, beze mnie. Początkowa złość mi jednak przeszła, bo dowiedziałam się, że tam pojawią się konie. A ja nie mam ochoty słuchać zachwytów nad ich urodą. No, gdzie im do psów, co nie? Cześć Astra