Czy nie uważa Pani, że to takie dziwne? Pan Bóg zabiera człowieka nagle i niespodziewanie. Tak się zastanawiam i dochodzę do wniosku, że pogodziłbym sie ze śmiercią bliskiego, bo wiem, że teraz trafi do Boga i tam będzie lepiej. Sam, mimo że mam 17 lat, sadzę, że życie na Ziemi to taka drobnostka w porównaniu do życia wiecznego i że mimo tego "dziwactwa" i okropnych trudności na ziemi, żyjemy, by wypracować sobie zbawienie. Bardziej zastanawia mnie fakt, czemu to wszystko dzieje się tak nagle. Nie mam o to pretensji, po prostu mnie to zastanawia. Śmierć to naprawdę wielka tajemnica. Licealista
Masz całkowita rację, pisząc, że śmierć to tajemnica. Wielka tajemnica. Ale tajemnic jest wiele. Bo i cierpienie jest tajemnicą, a miłość też. Tajemnicą jest też nasze wielkie przywiązanie do życia, pomimo świadomości, że życie zakończy się śmiercią. Dziwi Cię, że śmierć przychodzi nagle. No przecież nie zawsze. Wypadki to nie wola Boga, tylko skutek działalności człowieka. Nawet wielka inwazja chorób nowotworowych to skutek działalności człowieka, bo sami siebie zatruwamy. Przykłady można mnożyć. Ale Ty piszesz o przypadkach "nagłej" śmierci. Chyba nasi przodkowie w swej mądrości życiowej też o tym myśleli i stąd z tak zwanych "suplikacjach" czyli pieśniach błagalnych pada prośba "od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas, Panie." Choroba przed śmiercią pozwala człowiekowi uporządkować wiele spraw, zarówno relacje z Bogiem jak i z ludźmi. Pięknie o tym opowiadają ludzie pracujący w hospicjach. Warto przeczytać "Oskara i Panią Różę"- chyba najlepsza opowieść o umieraniu dzieci, czyli o czymś co nas najbardziej boli, czego nie da się zrozumieć. Warto się zastanawiać. Dobrze, że się dziwisz i myślisz. W najnowszym numerze Gościa Niedzielnego jest ciekawy artykuł o tym, jak do śmierci podchodzili niektórzy święci. Z racji mojego długiego już życia przeżyłam wiele śmierci osób bliskich, ale też znajomych, przyjaciół itd. Każda inna. Czasami nagła, a czasami jak wyzwolenie z cierpienia. Czasami starzy i schorowani ludzie tracą w pewnym momencie wolę życia i dokładnie czują, że to koniec. Ciekawie opowiadają o tym księża. Bo, szczególnie dawniej, ludzie nie trzymali się tak kurczowo życia, w pewnym momencie czuli, że nadchodzi koniec i spokojnie go przyjmowali, żegnając się z rodziną. Masz rację, że śmierć to wielka tajemnica. Obyśmy umieli ją kiedyś przyjąć, bo bywa tak jak w satyrycznej bajce Kraszewskiego, że stare małżeństwo przekomarzało się, gdyż każde chciało umrzeć pierwsze. A gdy śmierć zapukała, to oboje uciekali, gotowi zrobić wszystko, by się przed nią chociaż na trochę uchronić.
Zadaj pytanie: