Hau, Przyjaciele!
Czy ja coś pisałam o tym, że w Beskidach było gorąco? Jeśli tak, cofam to szczekanie. Przecież w górach było rześko, chwilami nawet chłodno, zawsze świeżo. Już w drodze powrotnej, gdy zbliżaliśmy się na Śląsk, czuliśmy narastający żar. I on trwa. Paulina dzisiaj od rana porządkowała piwnicę. Reszta domowników uznała to za świetny pomysł i w ten sposób wszyscy lokatorzy naszej starej kamienicy doprowadzali tę część domu wręcz do błysku. A ponieważ prognozy pogody nie zapowiadają ochłodzenia, to potem usiedli w części wspólnej i planowali kolejne prace. „Jeśli takie lata będą coraz częstsze, to piwnica zmieni swoją funkcję”- przepowiadała Pani. Hm, niezbyt mi to odpowiada. Tu nie ma kuchni, tu nikt nie podjada. Ale fakt, tu jest chłodno. Zresztą mój słynny i nieposkromiony apetyt uległ znacznemu osłabieniu. „Jutro nie wyjdę z piwnicy- zapowiedziała Paulina.- przyniosę tu książkę, rozłożę się wygodnie w starym fotelu i czytam do wieczora.” „Najpierw pójdziecie do dziadków z zapasami wody mineralnej. Wam nic się nie stanie, to oni powinni siedzieć w domu”- zaprotestował Pan. No to pójdziemy, ale dosyć wcześniej, bo Kuba chce przetestować południowy zwyczaj sjesty w najgorętszej części dnia. Ja polecam mój sposób na upał- całodzienna drzemka w najchłodniejszej części piwnicy. Cześć Astra