Są trenerzy drzewa i są trenerzy ptaki. Pierwsi wrastają w klub na długie lata. Zapuszczają głęboko korzenie, a ich mocny pień podtrzymuje całą drużynę.
Takim drzewem jest na przykład Arséne Wenger. Od 19 lat prowadzi w Arsenalu Londyn kolejne pokolenia piłkarzy. Podobnie jest w przypadku Jürgena Kloppa. W Borussii Dortmund naprawdę rozkwitnął. Tak jak przy nim rozkwitnął Robert Lewandowski. Teraz, po siedmiu latach, odchodzi… to znaczy szuka dla siebie innej, żyznej ziemi. Inaczej jest z ptakami. Niektóre całkiem pięknie śpiewają. Tyle że szybko przelatują z drzewa na drzewo. Takich trenerów, którzy zmieniają kluby nawet kilka razy w roku, nie trzeba szukać w ciepłych krajach. W poprzednim sezonie w polskiej ekstraklasie, gdzie występuje 16 zespołów, trenerzy zmieniali się aż 18 razy. W sezonie, który jeszcze trwa, zanotowano jak na razie 13 takich zmian. Dziennikarze i kibice czasem mówią o „trenerskiej karuzeli”. To taka karuzela, która ma nawet sporo miejsc, ale kręcą się w niej ci sami ludzie. Przesiadają się tylko z jednego krzesełka na drugie. Niedawno w bułgarskim miasteczku Simitli ktoś na chwilę zatrzymał podobną karuzelę. I się dosiadł. Burmistrz miasta zwolnił szkoleniowca drugoligowej drużyny. I sam został jej nowym trenerem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.