Ponad 7000 małych pacjentów odwiedzili w szpitalach klowni z czerwonymi noskami. 2 sierpnia świętują drugi rok.
Aktorzy w prostych kostiumach, bez makijażu, tylko z nieodłącznymi na nosie czerwonymi noskami starają się, by szpital stał się bardziej przyjazny dla najmniejszych chorych pacjentów. Klowni z Czerwonymi Noskami przychodzą do nich z humorem, radością i pozytywnym nastawieniem. W ten sposób wspierają dzieci w ich długim procesie powrotu do zdrowia.
Klowni regularnie odwiedzają w Warszawie Instytut Pomnik Centrum Zdrowia Dziecka i Klinikę Budzik. W Krakowie Wojewódzki Specjalistyczny Szpital Dziecięcy im. Św. Ludwika. We Wrocławiu Wojewódzki Szpital im. Gomulickiego.
Czerwone Noski należą do międzynarodowej organizacji Red Noses Clowndoctors International. Należą do niej też Austria, Niemcy, Republika Czeska, Słowacja, Węgry, Słowenia, Litwa, Chorwacja, Nowa Zelandia, Palestyna i Polska.
Link do filmu o Czerwonych Noskach: http://www.youtube.com/watch?v=2y-1jT0nL_0
Relacja z wizyty w szpitalu jednego z klownów:
Jak tylko weszliśmy na oddział Pneumologii i Alergologii nadarzyła się okazja do działania. Zobaczyliśmy 4-letnia dziewczynkę - Maję, która bała się i nie chciała wejść do pokoju zabiegowego. Dziewczynka krzyczała i płakała. Weszliśmy za nimi do pokoju, pielęgniarka chciała podłączyć małej kroplówkę jednak ta histerycznie reagowała na wszelkie próby z jej strony. Chwyciłem gumową rękawiczkę, i powiedziałem:
- Hej Maja, spójrz przyniosłem ci balonik!
Natychmiast przestała płakać i spojrzała na mnie z wyrazem zdziwienia - dorosły przecież nie może być tak głupi, by nie był w stanie odróżnić gumowej rękawiczki od balonu.
- To nie jest balon! - powiedziała.
- Nie? A właśnie że jest! Zobacz, mogę go napompować!
Nadmuchałem rękawiczkę.
– Palce wyglądają jak włosy – powiedziała Maja uśmiechając się.
Wziąłem flamaster i namalowałem nim oczy, usta i nos na rękawiczce, którą podałem Mai.
Zadowolona dziewczynka chwyciła rękawiczkę i wróciła z powrotem na swoją sale już z podłączonym wenflonem. My zaś jak zwykle poszliśmy zameldować się do pokoju pielęgniarek. Następnie poszliśmy zobaczyć co u Mai. Napompowana rękawiczka leżała już na łóżku.
– To Pan Paluszek – powiedziała.
– Miło mi Cię poznać, jak mija Ci pobyt w szpitalu? – spytałem biorą go na ręce.
Pan Paluszek przemówił głosem Mai. Odbyliśmy krótką rozmowę podczas której, dowiedzieliśmy się że pochodzi z Ukrainy i uwielbia jeździć na nartach jednak nie ma nóg.
– To nie problem – powiedziałem – Możemy to naprawić przecież jesteśmy w szpitalu, musimy tylko przeprowadzić operację.
Twarz Mai rozpromieniła się. Okazało się, że wiedziała o chirurgii wszystko, gdyż niedawno sama miała operację. Pobiegłem z powrotem do gabinetu pielęgniarek, by zabrać potrzebne narzędzia. W tym czasie moja asystentka Siostra Klara Diagnoza opracowywała plan operacji z Mają.
– Co mamy zrobić, od czego zacząć? – spytała Klara .
– Najpierw zrobić zastrzyk, by zasnął – powiedziała rezolutnie mała.
Wzięliśmy pustą strzykawkę i Pan Paluszek dostał zastrzyk.
– Śpi – stwierdziła. – Teraz musimy podłączyć go do komputera, by sprawdzić jego serce.
Podniosła swoją koszulkę by pochwalić się iż sama ma jeszcze przymocowaną aparaturę po operacji. Siostra Klara podłączyła pacjenta pod swoje ukulele i grała rytmicznie, ilustrując bicie serca pacjenta.
Byliśmy gotowi do rozpoczęcia operacji. Drewniane szpatułki do badania języka przykleiłem taśmą klejącą do rękawiczki. Maja jako asystentka pomagała mi kolejno mocować ręce i nogi. Operacja zakończyła się sukcesem.
– Teraz tylko musimy go obudzić – powiedziałem.
– Może napiszemy piosenkę i zaśpiewamy ją razem – zasugerowała Klara
Tak też się stało. Pan Paluszek obudził się, zachwycony ze swojego nowego ciała, które zaraz przetestował zjeżdżając z poduszki leżącej na łóżku. Podziękowaliśmy Mai za pomoc w operacji i Panu Paluszkowi za bycie naszym pacjentem. Gdy opuszczaliśmy pokój, Maja w najlepsze bawiła się ze swoim nowym przyjacielem.
Niesamowicie było obserwować zamianę, która nastąpiła podczas naszej wizyty. Kiedy tylko Maja przestała się bać okazała się niezwykle otwartą i bystrą dziewczynką, z talentem dubbingowym większym niż niektórych moich kolegów. Dzieląc się z nami tym co przeżyła podczas swojej operacji, instruując klaunom i wyjaśniając im, jak działa operacja była w stanie nabrać dystansu i przetrawić swoje własne doświadczenie. Ten przykład doskonale ilustruje, to co staramy się robić jako klowni w szpitalu. Staramy się być tam, gdzie jesteśmy najbardziej potrzebni w danej chwili i robić to, co czego wymaga sytuacja. Czerpiemy inspiracje z atmosfery szpitala, od personelu i pacjentów, następnie improwizujemy prawdę o rzeczywistości.
Jim Williams