Jak nie szkoła, to kościół… Cieszyłam się na ferie, wyobrażałam sobie, że to będą spacery, spacery i jeszcze raz spacery. No i już wiem, że się pomyliłam. Najpierw przez trzy dni Paulina biegała na rekolekcje. Żeby było gorzej, to do szkoły też chodziła. Czyli dwa w jednym. A wczoraj pani długo przydzielała zadania dla każdego, chociaż zarówno Pan jak i dzieci nie wyglądali za zadowolonych. Ja tylko nastawiałam ucha w sprawie zajęć kuchennych. Przecież nie opuszczę godzin przy wyrobie pasztetu. No i postanowiłam też pobiegać na plebanię, bo uwielbiam krążyć między mariankami i ministrantami, między kościołem, domem katechetycznym i ściągać się po schodach. Wiem, że coś się szykuje, słyszałam próby śpiewania, czytania, nawet chodzenia. Nic z tego nie rozumiem, nikt mi tego nie wyjaśnia. Do tego ciągle mowa o poście, ale jednocześnie o dzisiejszym święcie. Była u nas Jadzia, Aga i Natalia. Dziewczyny tworzyły wystrzałowe laurki dla księdza proboszcza i księdza wikarego. To oni mają święto? Urodziny? Imieniny czy inna okazja? Gubię się w przypuszczeniach. Podejrzewam tylko, że zbliżają się niezwykle tajemnicze dni, więc muszę być czujna, by niczego nie przeoczyć. Cześć, Astra