Roznosi Was? Bo mnie bardzo. Gdy wybiegam rano do ogrodu, czuję ciepły wiatr, a zza drzew wychyla się słońce, które z godziny na godzinę bardziej przygrzewa, to nie chce mi się wracać do domu i marze, by być psem podwórzowym. W tym tygodniu już dwa razy Paulina zlitowała się nade mną. Rozłożyła mi kocyk w altanie, powiedziała sąsiadce, że nie zamyka mnie w domu i pobiegła do szkoły. Bawiłam się więc w psa podwórzowego, dopóki Pani Hania nie huknęła na mnie, że budzę dzieci. Położyłam się obrażona w altance, ale po krótkiej drzemce rzuciłam się do pracy, bo dzieci zeszły do ogrodu. No, to coś dla mnie. Rzucały mi patyki, szyszki, a potem zajęłyśmy się kopaniem dołków. Niestety, podobno znowu przesadziłam, bo sypałam piasek na dziewczynki. One nie miały nic przeciwko, tylko ich mama. Potem odwołała córki, by im pokazać, jak sieje nasionka kwiatów do małych pojemników. Podobno wyrosną z tego sadzonki bardzo dużych roślin. Nie rozumiem tego, ale nieważne. Rosną dzieci, rosną kwiaty, tylko ja ciągle mała i mała. Widziałam za płotem wysoką i dumną charcicę. Od razu się złościłam, Sama nie rozumiem, dlaczego zazdrość męczy mnie zawsze, gdy widzę duże psy. Też tak macie? Cześć, Astra